Wazne jest dla mnie programowanie i tylko programowanie, zatem chciałbym uczyć się/studiować coś takiego co pozwoli mi zostać seniorem, wejść na najwyższy poziom. Równocześnie rozumiem, ze ten formalny aspekt dyplomu ukończeniu studiów też ma znaczenie, chociaz co zabawne znam sporo informatyków po politechnikach, którzy nie programują, tylko "serwisuja" sprzet/soft.
Ile mogę poświecic czasu? Muszę pracować na pełen etat, a nawet więcej, zeby sie utrzymać, ale weekendy mam wolne i po pracy też chętnie się uczę.
Ktoś słusznie zauważył, że jest to trochę żenujące, że przejmuje się pociskami juniora, ale to moze byc dobra przestroga dla ludzi, którzy mówią, że nie trzeba mieć studiów. Kompleksy zostają i zawsze szef przy rozmowie o podwyżce może wyciągnąć ten przykry argument, ze przeciez nie masz studiów, nawet jesli ze wszystkim swietnie sobie radzisz.
Radziłem sobie na informatyce bez większego problemu, tylko na swoich zajeciach na pierwszym roku oraz na zajeciach starszych roczników, na które poszedłem z ciekawości było mało programowania, a jak już było, to leciało się po ogólnikach i wyrwanych z kontekstu taskach. Nie wyglądało to dobrze i miałem poczucie, że stracę tam czas. Była tam np. fizyka, której teoretycznie mogę się nauczyć, tak jak mogę się nauczyć historii mongolskiego baletu, ale po co?
Pracowałem na uczelni i wiem, ze plany zajec robi sie po to, zeby profesorowie o szerokich specjalizacjach (np. fizyka) mieli dużo nadgodzin, bo ich zawód nie istnieje na rynku. Z resztą, nie chcę się źle wyrażać o studiach. Dla osoby, która w to wchodzi, jest młoda, ma czas na naukę, to pewnie jest fajne. Gorzej jeśli jesteś świadomym klientem, który chcę wiedzy, która jest przydatna w pracy.
Ps.
Czego uczyli na architekturze? Jak projektować budynki. Trudne to były studia, a rzeczywistość po nich jeszcze trudniejsza. Na szczescie się z niej wyrwałem. Matmy są dwa semestry, ale to taka sciema - 5% coś rozumie, wszyscy jakos zaliczaja, a w branzy jest to kompletnie zbedne. Praca architekta to takie posrednictwo w zanoszeniu papierów do urzędu: odrolnianie gruntu w centrum miasta, warunki zabudowy, uzgodnienia sanitarne, uzgodnienia z wydziałem komunikacji itp., czasem troche walki z trollami na budowie.
Ten zawód zabiły regulacje i uprawnienia, które trzeba mieć do odpowiednich funkcji (co marzy sie niektórym programistom). W efekcie 95% pracy to wypełnianie papierów do urzędu, a 5% projektowanie budynku. Nikt nie chce zaplacic za te 95%. Rynek mordują absolwenci, którzy pracują prawie za darmo, by robić uprawnienia, a gdy je zrobią bierze się nowych absolwentów. Podobno zanim pojawiły się te regulacje i projektować można było nawet po technikum był to dobrze płatny zawód, a dokumentacja budowlana miala 10 stron (teraz w duzych obiektach ma z 3000 i sa to same uzgodnienia z urzedami)