Renoma uczelni a rzeczywistość

0

Witam, jestem dla was jednym z tych świeżaków, który dopiero co zdał maturę i chce naiwnie podbić świat, no cóż. Zastanawia mnie jak w rzeczywistości pracodawcy i wasi koledzy podchodzą do wykształcenia. Obecnie wybieram studia i prawdopodobnie pójdę na politechnikę Częstochowską ponieważ tu mieszkam i miałbym najłatwiej z dojazdem i całą resztą. Na żadne z renomowanych uczelni się raczej nie dostanę - nie zdawałem rozszerzenia z maty - jednak po tutejszych studiach chciałbym się przeprowadzić do Wrocławia lub Warszawy jednak zastanawiam się czy samo znalezienie pracy będzie możliwe bez ukończenia którejś ze sławnych uczelni. Dzięki za zainteresowanie i rady :)

5

Będzie. Co ma nie być. Chyba, że nic nie będziesz umiał, ale wtedy to ci nawet studia na MIT nie pomogą.

2

wtedy to ci nawet studia na MIT nie pomogą

Z drugiej strony sam fakt skończenia EmAjTi już o czymś świadczy :P

1

@Lord Andre np. Marcin Grzejszczak skończył tylko Politechnikę Łódzką, ale na nudę raczej nie narzeka :)

13

ponieważ tu mieszkam i miałbym najłatwiej z dojazdem i całą resztą

Odradzam. Studia to jest dobra szkoła życia jeśli studiujesz poza domem. Bo z jednej strony trzeba się trochę ogarnąć życiowo (wynająć mieszkanie, płacić rachunki, gotować, sprzątać itd), ale z drugiej strony jednak cały czas można liczyć na pomoc rodziców, a dodatkowo zwykle mieszka sie z innymi studentami, którzy też się tego życia uczą razem z nami, więc jest prościej. Bo potem sie okaże że masz 25 lat, klepiesz w korpo za 15k a jednocześnie nie umiesz wynająć mieszkania, rozmrozić lodówki, wymienić korków, nie wiesz gdzie podpisuje się umowę żeby mieć w mieszkaniu prąd itd.

czy samo znalezienie pracy będzie możliwe bez ukończenia którejś ze sławnych uczelni

To już zależy od ciebie. Znam słabe osoby po AGH i znam bardzo mocne osoby po Politechnice Białostockiej i Lubelskiej. Niemniej jeśli planujesz robić "plan minimum" to nie wróżę ci nic dobrego.

Zastanawia mnie jak w rzeczywistości pracodawcy i wasi koledzy podchodzą do wykształcenia

Raczej mało kogo to obchodzi, ale weź pod uwagę możliwości jakie daje ci uczelnia. Dobra uczelnia = prowadzący oraz absolwenci z kontaktami w branży. Uczelnia X może ci pomóc pojechać na praktyki do CERNu czy ESA, a uczelnia Y co najwyżej załatwi ci praktyki w kanciapie przy uczelnianej pracowni komputerowej ;)

2

Studiuję na PCz, to się wypowiem :)

TL;DR: Jeśli będziesz pracowity i dobry w tym co robisz, to i po PCz Cię zatrudnią :)

Jeśli nie masz faktycznie możliwości dostać się na bardziej prestiżową uczelnię, to ta nie jest taka zła, ale jak każda wymaga dokształcania się na własną rękę, żeby być dobrym. Dobrą opcją mogą tu być koła naukowe, szczególnie na pierwszym roku, gdy poziom zajęć z programowania proponowany przez uczelnię jest delikatnie rzecz ujmując średni.

Jak patrzą na to pracodawcy? Nie wiem co z Warszawą i Wrocławiem, szukałam stażu/stanowiska juniorskiego w Gliwicach i Katowicach i znalezienie nie zajęło mi zbyt długo. Na rozmowach znaczenie miały projekty i działalność studencka, nie uczelnia jako taka. Jest też klika lokalnych firm, gdzie można złapać pierwsze doświadczenie i zaliczyć praktyki. Na trzecim roku większość studentów już gdzieś pracuje.

Co do "szkoły życia" zgadzam się z Shalomem. Wyprowadzka od rodziców uczy samodzielności, organizacji czasu i daje ogólne życiowe ogarnięcie. Jeśli masz możliwość - spróbuj takiego życia.

1
Shalom napisał(a):

Dobra uczelnia = prowadzący oraz absolwenci z kontaktami w branży.

Szczerze zapytam, którzy prowadzący z dobrych uczelni mają "kontakty w branży" skoro całe życie spędzają na uniwersytecie klepiąc slajdy dla studentów? Prowadzący to mają kontakt co najwyżej do dziekana innego wydziału.
Rozumiem absolwenci słabych uczelni kontaktów w branży nie mają bo są bezrobotni? :D

1

Szczerze zapytam, którzy prowadzący z dobrych uczelni mają "kontakty w branży" skoro całe życie spędzają na uniwersytecie klepiąc slajdy dla studentów?

A na jakiej uczelni byłeś? U nas na zajęciach mówili, że pracują w takim i takim miejscu, albo, że współpracowali z taką a taką firmą, albo opowiadali różne komercyjne projekty, które robili.

0

Szczerze zapytam, którzy prowadzący z dobrych uczelni mają "kontakty w branży" skoro całe życie spędzają na uniwersytecie klepiąc slajdy dla studentów? Prowadzący to mają kontakt co najwyżej do dziekana innego wydziału.

No właśnie na jakiejś g**no-uczelni pewnie tak jest. Ale nie wszędzie ;) AGH ma na przykład dużo umów z CERNem i wielu ludzi pracuje tam częściowo. Nie jest też niczym niespotykanym że np. jakieś zajęcia prowadzą ludzie z Motoroli czy Sabre. na PW i UW zajęcia z bezpieczeństwa komputerowego prowadzili ludzie z DragonSector i p4 itd.
No i możesz mieć prowadzącego jakiegoś leśnego dziadka a możesz mieć np. @Krolik (@pre55 Cassandra, mówi ci to coś? ;) )

0
Czitels napisał(a):

Szczerze zapytam, którzy prowadzący z dobrych uczelni mają "kontakty w branży" skoro całe życie spędzają na uniwersytecie klepiąc slajdy dla studentów?

A na jakiej uczelni byłeś? U nas na zajęciach mówili, że pracują w takim i takim miejscu, albo, że współpracowali z taką a taką firmą, albo opowiadali różne komercyjne projekty, które robili.

Weryfikowałeś kiedyś te ich opowiadania choćby linkedinem? Ja słuchałem pewnego profesora matematyki z AGH jak to się chwalił synem który robi karierę w google w californi, no zaskoczył mnie więc sprawdziłem syna. Był w californi a nawet w google! Tylko... że na 3 miesięcznych praktykach po których wrócił xDDD

Shalom napisał(a):

No właśnie na jakiejś g**no-uczelni pewnie tak jest. Ale nie wszędzie ;) AGH ma na przykład dużo umów z CERNem i wielu ludzi pracuje tam częściowo. Nie jest też niczym niespotykanym że np. jakieś zajęcia prowadzą ludzie z Motoroli czy Sabre. na PW i UW zajęcia z bezpieczeństwa komputerowego prowadzili ludzie z DragonSector i p4 itd.
No i możesz mieć prowadzącego jakiegoś leśnego dziadka a możesz mieć np. @Krolik (@pre55 Cassandra, mówi ci to coś? ;) )

To że UCZELNIA ma kontakty z Cernem nie oznacza że profesorowie takowe posiadają :) Jeżeli robisz w korpo i twoje korpo ma umowę z Google Microsoftem czy kimkolwiek to znaczy że znasz kogokolwiek z tej firmy? Nie.
Mówisz że ktoś wykłada na dziennych i jednocześnie robi w Motoroli czy Sabre? Podziwiam wytrzymałość :)
U mnie na typowej g**no-uczelni zaocznie zajęcia miałem z: cyberbezpieczeństwo (coś z security) - człowiek z UBS, Sieci komputerowe - IBM, Serwery Windows - ABB itp. zdarzało się że przedmioty techniczne prowadzili wykładowcy z AGH czy PK. Większość przedmiotów nie technicznych prowadzili ludzie z AGH (matma, fizyka) czy UJ (angielski, komunikacja w zespole).
No ale uczelnia prywatna więc nie dziwne że ciągnęło super profesorów z AGH by zarobić godniej :D

0

@pre55:

Przypomniałeś mi :D

Jak to jest że np. AGH jest mocno propsowane za kadrę, gdy na uczelniach po Krakowie na jakichś zaocznych itd. wykładają te same osoby? :D

3

Ja się całkowicie zgadzam z @Shalom.

Swoją drogą przy takich odpowiedziach powinno się podawać jeszcze ile lat upłynęło od skończenia studiów.
Bo potem się okaże że większość opinii to ludzie co właśnie skończyli inżynierkę zaocznie.
A do tego żeby mieć jakieś sensowne wnioski potrzeba jednak kilku/kilkunastu lat. (przynajmniej takie jest moje zdanie)

0
WeiXiao napisał(a):

@pre55:

Przypomniałeś mi :D

Jak to jest że np. AGH jest mocno propsowane za kadrę, gdy na uczelniach po Krakowie na jakichś zaocznych itd. wykładają te same osoby? :D

Bo nie wykładają 1:1 te same osoby jak u mnie masz człowieka z UBS, który pewnie wg rankingu szkół będzie gorszy niż profesor klepiący slajdy o tym od 20 lat bo przecie ma tytuł naukowy no nie? Dochodzi też to że w rankingach nie liczy się tylko kadra, ale też zaplecze techniczne danej uczelni.

0
pre55 napisał(a):

Weryfikowałeś kiedyś te ich opowiadania choćby linkedinem?

https://www.linkedin.com/in/andrzejkrzywda/
https://www.linkedin.com/in/tomaszzielinski/
https://www.linkedin.com/in/wiktor-zychla-42b7787b/

Ci ludzie prowadzili bądź prowadzą zajęcia na UWr.

0
somekind napisał(a):
pre55 napisał(a):

Weryfikowałeś kiedyś te ich opowiadania choćby linkedinem?

https://www.linkedin.com/in/andrzejkrzywda/
https://www.linkedin.com/in/tomaszzielinski/
https://www.linkedin.com/in/wiktor-zychla-42b7787b/

Ci ludzie prowadzili bądź prowadzą zajęcia na UWr.

Tylko właśnie to mnie ciekawi, pierwszy w ogóle nie ma wpisane że wykłada, wstydzi się? Czy może robi to po prostu okazjonalnie pokroju przyjdzie na 1-2 zajęcia w semestrze zamiast profesora?
Drugi ma wpisane że prowadził kurs wg. własnego pomysłu czyli jak rozumiem robił dodatkowe kółko hobbystów poza zajęciami więc nie prowadził przedmiotu.
Trzeci rzeczywiście wykłada typowo na uczelni i ma pracę.

Może się nie wyraziłem jasno na początku i stąd te nieporozumienia, chodzi mi o typowo dziennych profesorów o typowe przedmioty, którymi zaliczacie semestr, a nie o kółka hobbistyczne, które ktoś prowadzi, ale na uczelni.

0

Nikt Wam tak nie doradzi w wyborze uczelni jak @Shalom. Mi jakis czas temu powiedział (mam nadzieję, że to nie była tajemnica), że jeden z najlepszych programistów jakich zna kończył PK. No i posłuchałem. :D a teraz ostrzegam innych :D

Disclaimer: i tak nie mialem wyboru, a tamta 'rada' miała kontekst taki, że po PK też sie da (ale są lepsze miejsca).

0

Był w californi a nawet w google! Tylko... że na 3 miesięcznych praktykach po których wrócił xDDD

nie wiem czy wiesz ale nie tak łatwo dostać się na interna do Google a już szczególnie do stanów ;) Ba, chyba nawet łatwiej dostać tam pracę już po studiach niż załapać się na te praktyki, przynajmniej z tego co wiem po swoich znajomych.

1
pre55 napisał(a):

Weryfikowałeś kiedyś te ich opowiadania choćby linkedinem?

Akurat ci o których mówi @Czitels mają linkediny i mają trochę kontaktów ;)

To że UCZELNIA ma kontakty z Cernem nie oznacza że profesorowie takowe posiadają :) Jeżeli robisz w korpo i twoje korpo ma umowę z Google Microsoftem czy kimkolwiek to znaczy że znasz kogokolwiek z tej firmy? Nie.

A UCZELNIA to kto, jak nie kadra która ją tworzy? Przecież ściany nie mają żadnych kontaktów... znaczy mają, tylko nie z CERN, tylko co najwyżej z Castoramy :D

Mówisz że ktoś wykłada na dziennych i jednocześnie robi w Motoroli czy Sabre? Podziwiam wytrzymałość :)

Właściwie to całkiem spora część kadry z AGH pracuje dodatkowo tam czy siam, tylko może niekoniecznie w Motoroli czy Sabre. U mnie i @Czitels to chyba wręcz norma, nawet jak ktoś nie pracuje na stałe w jakimś ABB czy gdzie indziej to są też jakieś jednorazowe zlecenia czy bardziej długofalowe projekty itp. itd.

1
pre55 napisał(a):

Tylko właśnie to mnie ciekawi, pierwszy w ogóle nie ma wpisane że wykłada, wstydzi się? Czy może robi to po prostu okazjonalnie pokroju przyjdzie na 1-2 zajęcia w semestrze zamiast profesora?

Nie wiem, czemu nie ma wpisane, nie wiem też czemu miałby się wstydzić. Może na Linkedinie wpisuje tylko rzeczy związane z pracą komercyjną? Trudno stwierdzić, zawsze możesz wysłać mu maila i dopytać.
Teraz chyba faktycznie nie prowadzi zajęć: https://zapisy.ii.uni.wroc.pl/users/profile/employee/1338 ale przez wiele lat prowadził kurs Ruby czy tam ROR.

Drugi ma wpisane że prowadził kurs wg. własnego pomysłu czyli jak rozumiem robił dodatkowe kółko hobbystów poza zajęciami więc nie prowadził przedmiotu.

Błędnie rozumiesz - kurs to nie jest kółko zainteresowań, to jest normalny przedmiot z obowiązkowymi zajęciami, za który dostaje się oceny i punkty ECTS.

Może się nie wyraziłem jasno na początku i stąd te nieporozumienia, chodzi mi o typowo dziennych profesorów o typowe przedmioty, którymi zaliczacie semestr, a nie o kółka hobbistyczne, które ktoś prowadzi, ale na uczelni.

No jeśli ktoś jest "typowo dziennym profesorem", który zajmuje się nauką, to raczej w ogóle ciężko, żeby miał czas na etat w firmie. O ile w ogóle można takie coś leganie robić, bo jak jest się zawodowym naukowcem, to chyba niekoniecznie.
Ale jak wykazałem - na dobrych uczelniach istnieją prowadzący, którzy mają kontakty w biznesie i prowadzą normalne zajęcia. O to chyba pytałeś za pierwszym razem.

1

na ATH w Bielsku Białej pracują programiści normalnie. Na zajęciach dużo nowości z tego co dzieję się na rynku. Najlepszych z roku zbierali do firm. Fakt, faktem że oprócz przedmiotów strikte programistycznych to szału nie ma. Ale dowiedzieć się z programowania można było dużo i większość to technologie top na rynku.Więc nie zawsze no-name uczelnia jest gorsza ;)

1
Shalom napisał(a):

ponieważ tu mieszkam i miałbym najłatwiej z dojazdem i całą resztą

Odradzam. Studia to jest dobra szkoła życia jeśli studiujesz poza domem. Bo z jednej strony trzeba się trochę ogarnąć życiowo (wynająć mieszkanie, płacić rachunki, gotować, sprzątać itd), ale z drugiej strony jednak cały czas można liczyć na pomoc rodziców, a dodatkowo zwykle mieszka sie z innymi studentami, którzy też się tego życia uczą razem z nami, więc jest prościej. Bo potem sie okaże że masz 25 lat, klepiesz w korpo za 15k a jednocześnie nie umiesz wynająć mieszkania, rozmrozić lodówki, wymienić korków, nie wiesz gdzie podpisuje się umowę żeby mieć w mieszkaniu prąd itd.

A ja bym powiedział że zależy. Ogarnięcia się można samemu nauczyć, nikt nikomu nie broni. Masa ludzi jest nieogarniętych po 'samodzielnych' studiach, po akademiku to już w ogóle. A konflikty jak się pojawią na wspólnym mieszkaniu na ciężkich studiach to niefajnie.

Doradzam korzystania ze wszystkich benefitów jakie się w życiu ma, i nie czołgania się przez błoto bo kolega powiedział że zdobędziesz odznakę +5 do fajności. Wymienić korki można wygooglować, umowę też. Nauczyć życia w społeczeństwie również, jak się nie siedzi tylko na uczelni i 4programmers.

0
Lord Andre napisał(a):

Witam, jestem dla was jednym z tych świeżaków, który dopiero co zdał maturę i chce naiwnie podbić świat, no cóż. Zastanawia mnie jak w rzeczywistości pracodawcy i wasi koledzy podchodzą do wykształcenia. Obecnie wybieram studia i prawdopodobnie pójdę na politechnikę Częstochowską ponieważ tu mieszkam i miałbym najłatwiej z dojazdem i całą resztą. Na żadne z renomowanych uczelni się raczej nie dostanę - nie zdawałem rozszerzenia z maty - jednak po tutejszych studiach chciałbym się przeprowadzić do Wrocławia lub Warszawy jednak zastanawiam się czy samo znalezienie pracy będzie możliwe bez ukończenia którejś ze sławnych uczelni. Dzięki za zainteresowanie i rady :)

hej może jesteś świeżakiem, ale bardzo mądrze podchodzisz do tematu wyboru studiów poprzez analizę. Moim zdaniem wybierz jeśli masz taką możliwość Warszawę. Pozdrawiam serdecznie

2
anna12 napisał(a):

hej może jesteś świeżakiem, ale bardzo mądrze podchodzisz do tematu wyboru studiów poprzez analizę. Moim zdaniem wybierz jeśli masz taką możliwość Warszawę. Pozdrawiam serdecznie

A ja na przekór powiem, żebyś omijał Warszawę i wybrał sobie jakieś inne duże miasto - Gdańsk, Kraków, Wrocław... - tamtejsze uczelnie może i stoją nieco niżej w rankingach, a i to jest mocne uproszczenie, bo dużo zależy od konkretnego kierunku, wydziału etc., ale z drugiej strony:

  • różnice między 4-5 pierwszymi uczelniami/kierunkami w rankingach są raczej kosmetyczne. UW/PW dostają 100 punktów, AGH/UJ/PWr/PG/etc... dostają 97-99 punktów.
  • na wyniki w rankingach wpływają m.in. perspektywy zawodowe, a ciężko jest przebić Warszawę pod względem rozmiarów lokalnego rynku. No ale idąc na studia nie podpisujesz cyrografu i nie skazujesz siebie na 25 lat robót przymusowych w danym mieście. Możesz skończyć studia w Krakowie i wyjechać potem do Warszawy, albo odwrotnie, albo po studiach w Poznaniu osiedlić się we Wrocławiu i tak dalej. Droga wolna.
  • w skali świata/Europy to i tak bez znaczenia, czy skończysz PWr, AGH, UJ, PW czy UW - wszystkie są podrzędnymi uczelniami ze wschodnich rubieży UE i pod tym względem krajowy ranking niewiele zmienia.
  • w innych miastach masz niższe stężenie nadętych bąbli. Serio. Nie wiem, co takiego mają w sobie ludzie z Wieelkiej Warszaawy, ale przy niektórych nawet tacy stereotypowi studenci UJ to szare myszki.
1
superdurszlak napisał(a):
anna12 napisał(a):

hej może jesteś świeżakiem, ale bardzo mądrze podchodzisz do tematu wyboru studiów poprzez analizę. Moim zdaniem wybierz jeśli masz taką możliwość Warszawę. Pozdrawiam serdecznie

A ja na przekór powiem, żebyś omijał Warszawę i wybrał sobie jakieś inne duże miasto - Gdańsk, Kraków, Wrocław... - tamtejsze uczelnie może i stoją nieco niżej w rankingach, a i to jest mocne uproszczenie, bo dużo zależy od konkretnego kierunku, wydziału etc., ale z drugiej strony:

  • różnice między 4-5 pierwszymi uczelniami/kierunkami w rankingach są raczej kosmetyczne. UW/PW dostają 100 punktów, AGH/UJ/PWr/PG/etc... dostają 97-99 punktów.
  • na wyniki w rankingach wpływają m.in. perspektywy zawodowe, a ciężko jest przebić Warszawę pod względem rozmiarów lokalnego rynku. No ale idąc na studia nie podpisujesz cyrografu i nie skazujesz siebie na 25 lat robót przymusowych w danym mieście. Możesz skończyć studia w Krakowie i wyjechać potem do Warszawy, albo odwrotnie, albo po studiach w Poznaniu osiedlić się we Wrocławiu i tak dalej. Droga wolna.
  • w skali świata/Europy to i tak bez znaczenia, czy skończysz PWr, AGH, UJ, PW czy UW - wszystkie są podrzędnymi uczelniami ze wschodnich rubieży UE i pod tym względem krajowy ranking niewiele zmienia.
  • w innych miastach masz niższe stężenie nadętych bąbli. Serio. Nie wiem, co takiego mają w sobie ludzie z Wieelkiej Warszaawy, ale przy niektórych nawet tacy stereotypowi studenci UJ to szare myszki.

Nie podałeś argumentów czemu omijać Warszawę, poza składem ludności. W tym temacie powiedziałbym że jeżeli chodzi o obręb uczelni i ludzi z którymi tam się obcuje to do stolicy idą ambitniejsi przeważnie z całego kraju, a do mniejszych miast wojewódzkich niekoniecznie.

nadęte bąble na uczelni

Na najlepszym wydziale AGH w Krakowie, na informatyce, jest ich nawet przesycenie, powiedziałbym, łącznie z wykładowcami. Cytuje jednego "jak nie kodowaliście od kołyski to zapraszam na ceramike, będziedzie garnki lepić". Trochę kompleksy i próba zrobienia czegoś naj w Krakowie, szkoda że takie buractwo przy tym.

zmiana miasta

W praktyce niewiele osób się na to decyduje, jeżeli zaczyna w tym z dobrym rynkiem pracy(krak, wroc, war...). Miasto to też budowanie znajomości, kontakty, partnerka życiowa... Dobrze jest wybrać miasto wcześniej, generalnie, choć zdarza się że komuś to wszystko jedno, tak jak opowi.

krajowy ranking

Punkty z tego co pamiętam podbijają niekoniecznie istotne z punktu widzenia studenta rzeczy. Za samym sukcesem uczelni stoi też rynek pracy, bo potem jest w papierach podbijanie statystyk, że każdy student znalazł pracę(co niekoniecznie świadczy o sukcesie uczelni, ale interpretowane jest na swoją korzyść). O sukcesie infie z Warszawy świadczą inne rzeczy. Nie wiem jakie, fajnie jakby ktoś podał jakieś konkrety. Faktem jest że idą tam osoby raczej które mają po 100% z matur i olimpijczycy, bo konkurencja jest duża. Mają też dużo osób które klepią konkursy algorytmiczne albo studiują jednocześnie matematyke(też ciężki kierunek), co już wskazuje na jakąś specyficzność, której brakuje w innych miastach. Czy jest to sukces sam w sobie? Nie wiem. Coś tam sobie założyli i to realizują, więc chyba...tak?

0
BluzaWczolg napisał(a):

Zapomniałeś chyba podać argumentów czemu omijać Warszawę.

Nie wiem, jak Ty, ale ja nie lubię kłaniać się w pas ludziom, których jedyną zasługą jest miejsce zamieszkania. Nieprzyjemne otoczenie to też argument. I nadal o jeden więcej, niż było argumentów "za" wybraniem Warszawy, bo tych nie było wcale. Ot, wybierz stolycę, bo najlepiej do stolycy.

Brak jakiejś turbo-drastycznej różnicy w

  • renomie/rozpoznawalnością zagranicą
  • jakichś tam punkcikach jakie rozdają uczelniom za... no właśnie

To też argument przeciw ładowaniu się do Warszawy tylko dlatego, że to Warszawa. Zarówno w Warszawie jak i poza nią są dobre kierunki i słabe kierunki, zakładanie że powinno się przedkładać miasto nad jakość konkretnego kierunku jest jak dla mnie pomysłem z czapy. No chyba, że ktoś ma jakieś inne swoje powody, by akurat iść tam a nie gdzie indziej, ale to była generyczna porada.

Jeżeli chodzi o argument o zmianie miasta: w praktyce niewiele osób się na to decyduje. Miasto to też budowanie znajomości, kontakty, partnerka życiowa... Dobrze jest wybrać miasto wcześniej, generalnie, choć zdarza się że komuś to wszystko jedno.

krajowy ranking

nie jest istotny jak dla mnie. punkty z tego co pamiętam podbijają niekoniecznie istotne z punktu widzenia studenta rzeczy.

Mam wątpliwości, czy te rankingi cokolwiek wnoszą (obstawiam, że nic) ale jednak maturzyści szukają sobie studiów i na nie patrzą. Widzą, że X jest na drugim miejscu a Y dopiero na piątym. Metodologia jest iście szamańska, różnice pomijalne albo masz jakiś tradeoff, no ale efekt "top 3 vs poza top 3" działa.

Za samym sukcesem uczelni stoi też rynek pracy, bo potem jest w papierach podbijanie statystyk, że każdy student znalazł pracę(co niekoniecznie świadczy o sukcesie uczelni, ale interpretowane jest na swoją korzyść).

Rynek pracy jest spory w wielu miastach, to nie jest tak, że jak nie wybierzesz konkretnego to nie będziesz mieć przyszłości. A wszystkie uczelnie naciągają pewnie statystyki zatrudnienia - i tak np. jak absolwent informatyki pracuje w serwisie komputerowym i instaluje windowsy, to znaczy, że pracuje w zawodzie.

0
superdurszlak napisał(a):
BluzaWczolg napisał(a):

Zapomniałeś chyba podać argumentów czemu omijać Warszawę.

Nie wiem, jak Ty, ale ja nie lubię kłaniać się w pas ludziom, których jedyną zasługą jest miejsce zamieszkania. Nieprzyjemne otoczenie to też argument. I nadal o jeden więcej, niż było argumentów "za" wybraniem Warszawy, bo tych nie było wcale. Ot, wybierz stolycę, bo najlepiej do stolycy.

Ja też nie lubię. Nie jestem jakimś fanatykiem Warszawy i dlatego wybrałem Kraków. Jednak jest więcej argumentów przemawiających na rzecz Warszawy: wysokie zarobki, również osób nie zwiazanych z IT(czyli potencjalnie partnerki i dzieci), dobre lotnisko, czystsze powietrze niż w aglomeracjach na południu Polski(choć w Krakowie ponoć się to zmienia).

Na aghu odnosiłem wrażenie że jest mało ambitnie poza informatyką(dużo wódki przelanej w akademikach aghu, progi niskie na reszcie kierunków), a sam program informatyki dość przestarzały(klepanie w pascalu albo jakiś programach przemysłowych których nikt nie używa). To dla mnie wystarczający powód, żeby w kolejnym wcieleniu wybrać PWr/UW, choć dopuszczam możliwość, że tam też kiła. Plus czystsze powietrze poniekąd.

0

No i mam wrażenie, że nawet w IT rynek jest w Warszawie ciekawszy. Sporo korporacji ale też startupów sie tam pootwierało. W Krakowie jeszcze na dobre kariery nie zacząłem, a ciekawe opcje powoli sie kończą :D

1

W Krakowie ten rynek wcale taki fajny nie jest. Co mamy? Banki, kilka korpo dobrych na start ew pierwszych pare lat: Motorola, Ericcson, NSN, IBM. Sabre i cala siatke firm ktore istnieja tylko po to by ludzi dla nich zatrudniac. Troche branzy hazardowej. Pare outsorcingow. I troche drobnicy. I praktycznie tyle.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1