Co robicie z milionem monet?

0

Jak w temacie. Ja jestem samotny, zarabiam kilka średnich krajowych i wszystko przejadam. Nie ukrywam, że mam wyrzuty sumienia, że na koncie oszczędnościowym widnieje dokładnie 51 groszy. Ale jednak, trzeba kilka razy w tygodniu zjeść obiad i kolacje w dobrej knajpie, w weekend wypada sie napic czegos dobrego, jestem za wygodny na komunikację więc wszędzie jeżdżę moim autem, które mało nie pali... Jak jest u Was? Oszczędzacie, bo szkoda marnować kasę, czy CARPE DIEM?

0

Spróbuj zaraz po wypłacie odkładać 25% pensji na lokatę/konto oszczędnościowe i niech to będzie zawsze pierwszy przelew jaki wykonasz. Potem staraj się, aby ten ubytek uzupełnić podwyżką, następnie znowu odkładaj 25% itd itp.

1

ja robie to

4
WM napisał(a):

Ale jednak, trzeba kilka razy w tygodniu zjeść obiad i kolacje w dobrej knajpie,

Nie musi być w „dobrej knajpie”.

w weekend wypada sie napic czegos dobrego,

Bo inaczej co się stanie?

jestem za wygodny na komunikację więc wszędzie jeżdżę moim autem, które mało nie pali...

To zmień na tańsze.

Wydumane problemy.
Ja regularnie mam trzy- i czterocyfrowe „zachcianki”, z których realizuję może co dziesiątą.

Przestań wszystko przeżerać to wtedy coś uzbierasz.

2

wszystko wydaje na luksusowe ciuchy i kosmetyki

0

Rozwiązanie jest raczej prostę.

  1. Wydawaj miesięcznie tyle co teraz
  2. Stań się zajebisty (jak już jesteś to jeszcze bardziej)
  3. Dostań podwyżkę
  4. Nie dostań sodówy (czyt. wydawaj tyle co przed podwyżką)
  5. Podwyżkę z pkt. 3 odkładaj do skarpety
  6. Profit

win-win situation.
-nie oszczędzasz na przyjemnościach
-odkładasz co miesiąc spory hajs
-jesteś zajebisty

0

Ciułać trzeba, niestety, takie czasy. Dziś jest cacy gdy jesteś zdrowy ale nie daj Boże coś się stanie i wtedy co?
Z roboty polecisz - umowy zero czyli kredytów zero :-) i zęby w ścianę.
Jeśli o mnie chodzi to zawsze staram się odkładać. Robię sobie plan na cały rok, spisuję co mi będzie potrzebne itp. i wtedy sumę dzielę na tygodnie i tygodniowo odkładam co trzeba. Tak jest naprawdę łatwiej. Po roku wyjmujesz spod "dywanu" i lecisz kupić co trzeba.
Czy szalejemy z kasą?
Nie powiem że nieeee..., każdy człowiek tak ma że w końcu uzna wyższość "raz się żyje" nad "żyję oszczędnie" ale to są raczej zachcianki innego typu jak żarcie :-)
Czy poszedł bym do restauracji zostawić trochę PLN?
Przyznam że nigdy! Powód? Żona ma własną knajpkę, siedzi w garach od dziecka, przerobiła już w żywicie naprawdę wszystko i po prostu, dzięki niej, nie potrafił bym nic w jadłodajniach przełknąć. Po prostu wiem jakie wałki tam się "kręci" i co ludzie jedzą :-) :-) i wierzcie mi na słowo że tak jest praktycznie wszędzie. Nie ważne czy McDonalds, czy KFC, żarcie z dowozem czy restauracja która ma kilka **** dlatego od lat, lat wielu nawet chleb pieczemy własny bo bez spulchniaczy nie dość że jest wydajniejszy (bardziej syty) to jeszcze tańszy (akurat tak się składa że właśnie teraz piekę :-) [1kg żytniego ze słonecznikiem 1,35zł brutto już z prądem itp]

Widzę, kolejne porcje wpisów typu TROLL :-) :-)
Skąd ja to "bidny" znam :-)
W naszym kraju ludzi kumatych, ludzi mówiących tylko o prawdzie w prawdzie, ludzi niebajerujących od razu wrzuca się do jednego wora. Troll i koniec i tylko za to że napisał kilka słów nie bardzo pasujących do ogółu.
**
Napiszesz że biedny jesteś, że mało sie zarabia, że źle jest ... jesteś zły!
Napiszesz że przejadasz, rozwalasz kasę, nie oszczędzasz ... jesteś zły!
To w końcu ... jaki człowiek jest dobry?
Dobry aż tak by nie być trollem?????**

0

Ja zarabiam jedną średnią i odkładam na "emeryturę".
Z moich obliczeń wychodzi, że jak będę odkładał jeszcze 35 lat tyle samo, a ceny nie wzrosnął(ponad 3% rocznie), to przerzyję za to jakieś 5~7 lat.
Jak doliczę do tego leki których prędzej czy później na pewno będę musiał używać to zaczyna się robić smutno.

2

z drugiej strony oszczędzać na najgorsze lata trochę bez sensu, jesteś stary, schorowany, nic juz nie zrobisz, co ci po kasie jak wydasz tylko na leki i radio maryja
mój wujaszek oszczędzał, dostał zawału w drodze do auta w wieku 65 lat, tyle mu z tego oszczędzania przyszło...

0

Wszystko przewalam na elektronikę. Nie wiem czy to kwestia wychowania czy osobowości, ale niektórych ludzi po prostu nie ciągnie do wydawania kasy, za to inni co chwila znajdują coś czemu nie mogą się oprzeć. Ostatnio całą siłą woli udało mi się powstrzymać przed kupieniem nowego telefonu, a dwa dni później kupiłem Switcha. To jest gorsze niż Oszukać przeznaczenie.

0

Czyli mądrość ekonomiczna większości osób polega na tym żeby pakować wszystko grzecznie na konto oszczędnościowe i olać inwestycje? Ja bym prędzej poszedł w komiksy albo karty (klasyka to monety ale trzeba robić co się lubi :)). Trzeba tylko pamiętać o płynności finansowej bo desperacja to najgorszy doradca.

0

@czysteskarpety:
Jakbym miał pewność, że ja i kilka innych osób na których mi zależy zejdziemy zanim będę miał 65 lat to oczywiście, że oszczędzanie się nie opłaca, ale co jak się okaże, że mam żyć jeszcze np 20 lat, a kasy mam na np 2?
18 lat mieszkania pod mostem kiedy się już zupełnie nie ma na to zdrowia ani nie jest się przygotowanym na to też za wesoło nie brzmi.

Żeby móc przez 20 lat wydać po 3,5k miesięcznie trzeba uzbierać 840k, a to rozłożone na 35 lat pracy daje 2k miesięcznie.
Oczywiście zaraz ktoś powie, że procent składany itd, ale na to odpowiedzią jest inflacja i wydatki losowe.

Właśnie to jest problem, że nie wiem ile będę żył i ile lat będę jeszcze odpowiedzialny za innych(oczywiście nie z przymusu).
Gdyby nie ta druga część to można by sobie w momencie wyczerpani zapasów w łeb strzelić, ale takiej opcji większość ludzi chyba jednak nie ma.

@Złoty Jeleń
Mam wrażenie, że czytałeś/słuchałeś kyosakiego :)

Fakt, że ryzykownie jest trzymać wszystkie jajka w jendym koszyku, a konta oszczędnościowe są takie sobie.
Z kokosem trzeba jednak uważać, bo jak się dokładnie poszuka, to tam bywają bardzo duże problemy ze ściągalnością.

Własne mieszkanie też może być inwestycją, bo z jednej strony to wielki, wielki koszyk na jajka, ale później taniej, a dodatkowo można na starość wziąć odwruconą hipotekę :D

0

Ja staram się oszczędzać a zaniedługo inwestować. Oczywiście w granicach rozsądku to wszystko, nie jestem gościem co liczy każda złotówkę ale nie żyję od 1 do 1. Najnowszą wypłatę planuję podzielić na 60-70% konsumpcji(z tego część na edukację/studia zaoczne więc nie do końca konsumpcja) + 40-30% oszczędności/inwestycji

2

Szczerze pisząc to dziwi mnie, gdy słyszę że ludzie zarabiający 50+ PLN/h mają pustki na koncie. Zwłaszcza, jeżeli są to osoby młode, bez długów na starcie i rodziny na utrzymaniu (model 2+0 nie liczę jako "rodzinę na utrzymaniu").

Przecież sytuacje są różne. Ot, miałem jakiś czas temu taką akcję, że moja faktura, przez zwykły ludzki błąd, została opłacona jakieś trzy tygodnie po terminie. Dzięki temu, że mam zapas na koncie to była to sytuacja dla mnie przezroczysta, tj. nie miałem problemu z wyjściem do knajpy ze znajomymi, zapłatą za mieszkanie, ZUS itp. Zero zmartwień, stresu itp.

1

@wartek01: to u mnie w rodzinie troche jest odwrotnie, mi rodzice czy bracia mówią żebym pojechał na wycieczkę, kupił sobie dużo nowych ciuchów itd. a ja mówię że spokojnie i to że teraz mam pieniądze to nie znaczy że od razu mam wszystko wydawać :D
Ja mam niecałe 2 lata doświadczenia więc staram się stopniowo pozwalać na większe luksusy i jednak na razie oszczędzać (a później inwestować) "nadmiar" pieniędzy ;)

1

Zbieram na nową królikarnię, bo mi się króliki rozmnożyły i na 80 metrach się nie mieszczą. A starą królikarnię wynajmę i będę mieć dodatek do emerytury.

0
scibi92 napisał(a):

@wartek01: to u mnie w rodzinie troche jest odwrotnie, mi rodzice czy bracia mówią żebym pojechał na wycieczkę, kupił sobie dużo nowych ciuchów itd. a ja mówię że spokojnie i to że teraz mam pieniądze to nie znaczy że od razu mam wszystko wydawać :D
Ja mam niecałe 2 lata doświadczenia więc staram się stopniowo pozwalać na większe luksusy i jednak na razie oszczędzać (a później inwestować) "nadmiar" pieniędzy ;)

Tutaj trochę z twoją rodziną się zgadzam. Na starcie, tzn. rok lub dwa doświadczenia, lepiej chyba jednak kupić sobie trochę rzeczy i zainwestować w np. ubrania, karnet na siłownię, jakieś hobby itp. Oczywiście w ramach zdrowego rozsądku, jeśli ktoś z pensją juniorską kupuje w przypływie chwili marynarkę za dwa tysiące to jest to dla mnie idiotyzm.

1
wartek01 napisał(a):

Szczerze pisząc to dziwi mnie, gdy słyszę że ludzie zarabiający 50+ PLN/h mają pustki na koncie. Zwłaszcza, jeżeli są to osoby młode, bez długów na starcie i rodziny na utrzymaniu (model 2+0 nie liczę jako "rodzinę na utrzymaniu").

Przecież sytuacje są różne. Ot, miałem jakiś czas temu taką akcję, że moja faktura, przez zwykły ludzki błąd, została opłacona jakieś trzy tygodnie po terminie. Dzięki temu, że mam zapas na koncie to była to sytuacja dla mnie przezroczysta, tj. nie miałem problemu z wyjściem do knajpy ze znajomymi, zapłatą za mieszkanie, ZUS itp. Zero zmartwień, stresu itp.

Edukacja ekonomiczna jest w naszym kraju na dość niskim poziomie. Pokolenie obecnych młodych dorosłych zostało wychowane przez pokolenie żyjące w zupełnie innym ustroju więc rzadko kiedy umiało przekazać odpowiednie wzorce. Niektórzy się orientują, że trzeba zacząć się w tej kwestii edukować, planować i ogarniać, inni nie.

0
wartek01 napisał(a):
scibi92 napisał(a):

@wartek01: to u mnie w rodzinie troche jest odwrotnie, mi rodzice czy bracia mówią żebym pojechał na wycieczkę, kupił sobie dużo nowych ciuchów itd. a ja mówię że spokojnie i to że teraz mam pieniądze to nie znaczy że od razu mam wszystko wydawać :D
Ja mam niecałe 2 lata doświadczenia więc staram się stopniowo pozwalać na większe luksusy i jednak na razie oszczędzać (a później inwestować) "nadmiar" pieniędzy ;)

Tutaj trochę z twoją rodziną się zgadzam. Na starcie, tzn. rok lub dwa doświadczenia, lepiej chyba jednak kupić sobie trochę rzeczy i zainwestować w np. ubrania, karnet na siłownię, jakieś hobby itp. Oczywiście w ramach zdrowego rozsądku, jeśli ktoś z pensją juniorską kupuje w przypływie chwili marynarkę za dwa tysiące to jest to dla mnie idiotyzm.

Ta a później okaże się że pensja ma opóźnienie albo projekt szlag trafił i trzeba wywalić 10 ludzi. Z mojej dotychczasej pensji to 25% szło na samo mieszkanie (a nawet więcej). Kupowałem sobie rzeczy ale tak żeby około 20% pensji zostało nadmiaru. Teraz będę miał nową prace czyli nową płacę to będzie zdecydowanie lepiej, będę chciał oszczędzać/inwestować około 35% :)

0

Bez przesady,kiedyś też trzeba żyć tym życiem. Jakbym każdą decyzję podejmował pod kątem oszczędzania na starość to chyba depresja gwarantowana. Z resztą, żyjąc w Krakowie nie ma się co przejmować bo pewnie płuca wysiądą szybciej niż starość dopadnie :D

0

No tak, niby prawda, ale co zrobisz jeśli po 67-mce wyliczą Ci ze składek powiedzmy 1800zł emeryturki (daj Boże!) a czynsz będziesz miał na kwotę 900zł?
Zobaczcie co się aktualnie na rynku dzieje. Już dziś ludzie starsi nie mają za co żyć. Jest jeszcze ok gdy "dziadkowie" oboje żyją i mają dwie emeryturki.
Jakoś ciągną ale ... gdy facet pójdzie do nieba to babka często zostaje z takimi groszami że... gdyby nie pomoc rodziny to z głodu by padła.
Taki przykład z życia wzięty jest właśnie u mojej babki. Przepracowała w ZAS (Zakłady Armatury Samochodowej FSO) całe życie.
Na dzień dzisiejszy ma 1120zł emerytury. By tego było mało - zdrowie na amen wykończone bo pracowała przy produkcji desek rozdzielczych i tapicerki.
Wiele lat temu ZUS odebrał jej emeryturkę twierdząc że jest jeszcze zdolna do pracy. Wojowała się z nimi 1,5 roku bo babka ledwo co oddycha przez te opary z pianek itp.
Wywojowała te emeryturkę ale hucznie. No i co teraz z niej ma?
Pracowała w FSO od ukończenia - z tego co pamiętam - 25 roku życia do praktycznie grobowej dechy bo tak można nazwać dzisiaj odwieczne wysiadywanie w kolejce do lekarzy na emeryturce. Całe życie płaciła składki i inne gady tylko po to by dziś móc zapłacić czynsz i z ledwością przeżyć.
No nie oszukujmy się. Gdyby z dziadkiem odkładali hajs na starość - dzisiaj babce było by znacznie łatwiej. Zapłaci czynsz (590zł), opłaci media (jakieś 100zł), kupi leki (250-300zł) i na żywot zostaje 130zł. Ona i tak ma wysoką emeryturkę w porównaniu z niektórymi jej (jeszcze żyjącymi) koleżankami bo są takowe które dostają 900-1000zł.
I teraz gdyby nie pomoc rodzin które zrzucają się co miesiąc po stówce to babka tynk ze ścian by jadła.
Moim zdaniem emerytury nie są adekwatne do wcześniejszego wkładu!
Babka zaczęła pracę w wieku powiedzmy 25lat. Przepracowała 36lat. Z tego co kiedyś liczyłem to do 2010r wpłaciła do ZUS około 352000zł.
Obecnie ma 71lat i bierze emeryturkę (stałą) od 61 roku życia. Bierze ją 10lat. 1120zł x 12 x 10lat = 134400zł.
Gdyby nie pomoc rodziny nie była by w stanie sama wyjść z domu - w takim jest już stanie zdrowotnym. Nie chcę wróżyć z fus ale tak naprawdę zostało jej może kilka lat.
Gdzie jest reszta kasy w ZUS?
Jeśli babka umrze za 5lat to wyjmie z ZUS w sumie 201600zł. Wpłaciła 352000zł. Kto zawinie te różnicę????
Pytanie 2: jak już babka umrze to dlaczego ZUS nie pokryje 100% pogrzebu (nagrobek i cała reszta) tylko rodzina musi dopłacić jeszcze kilka tysiaków???
Pytanie 3: jakim cudem w ZUS kasy nie ma :-)

0

@gavallon: O ZUSie nie mówmy bo każdy wie jak z nim jest. Nie ma co na niego liczyć. Z resztą większość nas, ludzi z IT, i tak pewnie pracuje na B2B więc zdaje sobie z tego sprawę. Wg. mnie w wydawaniu i oszczędzaniu trzeba szukać złotego środka jak ze wszystkim w życiu.

0

No ale ja mam złoty środek. Powiedzmy że zarabiasz np. 12 k miesięcznie średnio na rękę (jeszcze tyle nie zarabiam, taki przykład tylko :P )
Na bieżące wydatki (wynajem pokoju,jedzenie itp) + konsumpcje (wycieczki, piwo po 12 zł w pubie :D ) wydajesz 5-6 k miesięcznie, a 6-7 k miesięcznie inwestujesz/oszczędzasz.
I czy to jest przesada? Jak masz głupi karnet multisportu to np. kurs tańca kosztuje cię 5 zł/h dodatkowo, siłownia jest pewno za friko albo też 5zł/h.
Czy idąc na imprezę odczuwasz potrzebe przepierdzielenia od razu 100 czy 300 zł? Możesz sobie nawet co miesiąc kupować super koszule Hugo Bossa za 400 zł i dalej zmieścisz się w tym 6k. Może piszę tak dlatego że nie mam samochodu? No bo nie mam, i na razie nie odczuwam potrzeby, wolę pojechać metrem czy autobusem po bus pasach. Ile by mnie kosztował taki samochód? A i tak bym stał w korku albo szukał 30 minut miejsca parkingowego :D

1
scibi92 napisał(a):

No ale ja mam złoty środek. Powiedzmy że zarabiasz np. 12 k miesięcznie średnio na rękę (jeszcze tyle nie zarabiam, taki przykład tylko :P )
Na bieżące wydatki (wynajem pokoju,jedzenie itp) + konsumpcje (wycieczki, piwo po 12 zł w pubie :D ) wydajesz 5-6 k miesięcznie, a 6-7 k miesięcznie inwestujesz/oszczędzasz.
I czy to jest przesada?

Jak dla mnie to przesada. Nie wyobrażam sobie wydać 5k miesięcznie pijąc tak tanie piwo.

A co do tematu, to trochę oszczędzam, trochę inwestuje i ogólnie nie wyobrażam sobie życia bez awaryjnych środków pozwalających na zrobienie sobie rocznej przerwy od pracy.

0
scibi92 napisał(a):

No ale ja mam złoty środek. Powiedzmy że zarabiasz np. 12 k miesięcznie średnio na rękę (jeszcze tyle nie zarabiam, taki przykład tylko :P )
Na bieżące wydatki (wynajem pokoju,jedzenie itp) + konsumpcje (wycieczki, piwo po 12 zł w pubie :D ) wydajesz 5-6 k miesięcznie, a 6-7 k miesięcznie inwestujesz/oszczędzasz.
I czy to jest przesada? Jak masz głupi karnet multisportu to np. kurs tańca kosztuje cię 5 zł/h dodatkowo, siłownia jest pewno za friko albo też 5zł/h.
Czy idąc na imprezę odczuwasz potrzebe przepierdzielenia od razu 100 czy 300 zł? Możesz sobie nawet co miesiąc kupować super koszule Hugo Bossa za 400 zł i dalej zmieścisz się w tym 6k. Może piszę tak dlatego że nie mam samochodu? No bo nie mam, i na razie nie odczuwam potrzeby, wolę pojechać metrem czy autobusem po bus pasach. Ile by mnie kosztował taki samochód? A i tak bym stał w korku albo szukał 30 minut miejsca parkingowego :D

Proszę Cię wynajem pokoju przy zarobkach 12k miesięcznie ?

0

A co w tym nie tak?

1
scibi92 napisał(a):

A co w tym nie tak?

Dla mnie dzielenie mieszkania z innymi osobami, które nie są moją dziewczyną, jest mocno niekomfortowe. Wyprowadziłem się do kawalerki, jak tylko zacząłem zarabiać i nie widzę powrotu. Może są osoby, dla których jest to okej, natomiast ja wolę nie musieć przypadkowo spotykać innych osób, dzielić się obowiązkami, czekać na wolną łazienkę czy znosić brudzenie innych.

0

No cóż ja prawie nie zauważam że ktoś ze mną mieszka, a mam spory pokój (16m^2) i bardzo fajne mieszkanie, i czasami pogadam ze współlokatorem. Nie jestem osoba która boi się ludzi i musi od nich uciekać

1
scibi92 napisał(a):

No cóż ja prawie nie zauważam że ktoś ze mną mieszka, a mam spory pokój (16m^2) i bardzo fajne mieszkanie, i czasami pogadam ze współlokatorem. Nie jestem osoba która boi się ludzi i musi od nich uciekać

Jeśli ci to odpowiada - good for you. Też się nie boję ludzi, pracuję z ludźmi dużo, spotykam się z nimi bardzo często etc. Jednak w domu lubię mieć taką mini-twierdzę, gdzie mam pewność, że nikt mi nie będziesz przeszkadzał, że rzeczy zawsze będą na swoim miejscu, mało co mnie zaskoczy i nikt nie oceni tego, że akurat dłubię w nosi, słucham głośno winyli popijając wino. Jeśli nie mieszkałeś nigdy sam, to może nie wiesz jakie to fantastyczne uczucie. I jest warte tego tysiąca złotych więcej. Zwłaszcza, gdy jest to tylko kilka-kilkanaście procent pensji.

0

Mieszkałem w akademiku, ale swoje własne studio (wynajmowane) uwielbiam ;) Np. po powrocie do mieszkania można zrobić tak:

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1