Wrocławski rynek jest zdominowany przez firmy Fin-Tech oraz pośredników świadczących dla nich usługi. Wystarczy podliczyć ilu ludzi zatrudniają w działach IT banki BNY, UBS, CS razem (o mniejszych firmach nie mówiąc) oraz ich podwykonawcy, a się okaże, że te firmy odpowiadają za 10-15 % rynku IT we Wrocławiu jak nie lepiej. De facto, to te firmy dyktują górne widełki zarobków we Wrocławiu, reszta rynku się do nich dostosowuje.
Mówisz? Z tego, co wiem, to w takim CS przez dobrego pośrednika zasadniczo wyciąga się do 15k na B2B. To nie jest jakaś wybitna stawka, trzymając się z daleka od finansowej patologii można mieć więcej.
Co do zarobków Javowców - FinTech obecnie przeżywa mocny zwrot w kierunku technologii M$, przepisywany jest soft z Javy na C# (lub inne technologie M$), stąd niższe stawki dla Javowców i "nagłe" ssanie na .Net developerów, stąd też wrażenie niższych stawek.
A to jakieś dane oficjalne czy bardziej anegdotyczne? Bo ja u bankowców zauważam raczej paranoję i przepisywanie w kółko z jednego na drugie, z nadzieją, że nowszy framework w innej technologii magicznie naprawi problemy spowodowane przez złą architekturę. Oczywiście nie naprawia, więc za parę lat przepisuje się z powrotem (z tą samą architekturą). ;)
Zgaduję, że dobrzy programiści, co mogliby podnosić stawki mają wystarczająco blisko do Niemiec i tam pracują.
W sensie ktoś dojeżdża codziennie 3-4h w jedną stronę do Drezna czy Berlina, aby zarabiać mniej niż w Polsce? No może ma to jakiś sens, jeśli ktoś dostał w spadku 60 tys litrów lewego paliwa i nie wie jak się go inaczej pozbyć.
Lepiej na pewno można zarobić w Monachium, ale to 700km i zostaje jakieś 40 minut na sen na dobę. Nie wiem, czy różnica w zarobkach wystarczy na wystarczającą ilość amfetaminy.