Pracowaliście kiedyś z ludźmi po bootcampie?

1

Pomyśleć że kiedyś człowiek miał całki w liceum.

0
Wielki Polityk napisał(a):

niewiem czy wiecie ale calki i matematyka wyzsza jest na kazdym kierunku na politechnice , nie tylko na informatyce.
To jest po to aby odsiać ludzi ktorzy sie tego nie moga nauczyc a nie zeby sie to komuś przydało w pracy.

Nie wiem czy wiecie, ale większość bootcampów informuje o zaliczeniu ich testu ze zdolności logicznego myślenia jako warunku dostania się na bootcamp.

Gdybym chciał się uczyć logiki to bym poszedł na uniwersytet a ja chcę płacić ale tylko za naukę praktycznego programowania w przyszłej pracy.

0

Nie wiem czy wiecie, ale większość bootcampów informuje o zaliczeniu ich testu ze zdolności logicznego myślenia jako warunku dostania się na bootcamp.

Tylko, że te zadania to nierówności na poziomie gimnazjum. Kiedyś poprosiłem o taki test z ciekawości. Jest skonstruowany tak, żeby zdało jak najwięcej osób.

0

ale ci co zdają są "wyjątkowi" i dostają odznakę, coś jak specjalne oferty tylko dla ciebie, które są codziennie na kanałach sprzedażowych ;)

0
Pijany Rycerz napisał(a):
Zielone Drzewo napisał(a):

Po co ci np. rachunek całkowy w pracy programisty ? Jak nie piszesz drugiego silnika Matlaba to po co sie tego uczyć?

Siebie zapytaj po co się tego uczyłeś. Ktoś ci przystawił pistolet do głowy i kazał? Presja rodziny? Nie ma obowiązku studiowania informatyki. A informacja o tym, że na informatyce naucza się też co nieco matematyki wyższej nie są ukrywane przed opinią publiczną ani kandydatami.

Ja piszę o tym, że matemetyka na tym poziomie nie jest potrzebna informatykowi/programiscie a nie o tym, że ktoś mnie zmuszał do jej nauki. Nie wiem czy rozumiesz :)

Jak ta cała wiedza ma się do programowania?. Jak będzie mi to potrzebne to się tego nauczę, ale 99 pracy programisty nie dotyczy matematyki powyżej arytmtyki, zbiorów i ciagów.

A ty studiowałeś programowanie, czy informatykę? Pisałeś, że informatykę. To coś jak iść na budownictwo i po zostaniu murarzem narzekać, że 99% materiału z programu budownictwa nie jest i nie będzie ci potrzebne w codziennej pracy.

Mam kolegę architekta/projektanta po budownictwie. Właśnie nie dawno rozmawialiśmy na ten temat. Też twierdził, że większość materiału z matematyki widział po raz pierwszy i ostatni na studiach.

Po prostu na studiach często uczą rzeczy nie praktycznych, nie potrzebnych, marnują czas studentów.

3

Czasami aparat matematyczny jest niezbędny do zrozumienia części zagadnień, jak np. przetwarzanie i rozpoznawanie obrazów, przetwarzanie sygnałów, sztuczna inteligencja i można by dalej szukać. Informatyka to nie tylko strzelanie backendów gdzie manipuluje się zbiorami biznesowych danych, czy front gdzie matematyka potrzebna jedynie do liczenia proporcji divów czy czego tam.

3

Ten temat i podobne pokazuje dlaczego ludzie chodzą na bootcampy.

  • Studia są potrzebne, co oni sobie myślą, że jak my sobie chodziliśmy to oni sobie kursy pokończą i pójdą do pracy ot tak?
  • Studia są niepotrzebne i zbędne, nic się z tego nie wykorzystuje, tamci co pokończyli studia mają ból tylnej części ciała
  • Matma jest potrzebna bo uczy pewnego rodzaju myślenia, robi odsiew.
  • Matma jest nieprzydatna
  • W 3 miesiące niczego się nie nauczysz
  • Po 3 miesiącach będziesz się mógł załapać gdzieś do jakiejś firmy i rozpocząć karierę
  • Samemu się najlepiej uczyć
  • A nie jednak nie, bo od kogoś musisz się uczyć
  • musisz być pasjonatem, bez tego nic nie osiągniesz
  • pasjonaci to świry co siedzą całymi nocami przed kompem, lepsza zwykła samodyscyplina
    itd.

Generalnie straszny mętlik i bełkot jeden mówi tak, inny inaczej. I teraz wyobraźcie niedoświadczoną i zieloną osobę, bez problemu można część takich zainteresowanych osób namówić na bootcamp.

0

Wpłacić oszczędności życia do banku czy na złotą lokatę?
Jedni mówią tak, reklamy w gazetach inaczej. Opinie są podzielone.
I co zrobić?

0
Oses napisał(a):

Generalnie straszny mętlik i bełkot jeden mówi tak, inny inaczej. I teraz wyobraźcie niedoświadczoną i zieloną osobę, bez problemu można część takich zainteresowanych osób namówić na bootcamp.

O nie! W życiu trzeba myśleć samodzielnie i nie ma gotowych rozwiązań specjalnie dla mnie! MAAAAMOOOOO! TATOOOOO!!!! Składam reklamacje!!!!!!!!!!!

1
Mistrzowski Ogrodnik napisał(a):
Oses napisał(a):

Generalnie straszny mętlik i bełkot jeden mówi tak, inny inaczej. I teraz wyobraźcie niedoświadczoną i zieloną osobę, bez problemu można część takich zainteresowanych osób namówić na bootcamp.

O nie! W życiu trzeba myśleć samodzielnie i nie ma gotowych rozwiązań specjalnie dla mnie! MAAAAMOOOOO! TATOOOOO!!!! Składam reklamacje!!!!!!!!!!!

W innych branżach jest dużo bardziej wyraźne określone, kiedy potrzeba wyższego wykształcenia, certyfikatów itd. IT jest specyficzne pod tym względem w tej chwili, także takie drwiące nastawienie nie do końca jest na miejscu, bo tutaj akurat jest pewien problem.

0
Zielone Drzewo napisał(a):

Ja piszę o tym, że matemetyka na tym poziomie nie jest potrzebna informatykowi/programiscie a nie o tym, że ktoś mnie zmuszał do jej nauki. Nie wiem czy rozumiesz :)

Programiście może nie, ale informatykowi na pewno, bo matematyka to główne narzędzie jego pracy.

Po prostu na studiach często uczą rzeczy nie praktycznych, nie potrzebnych, marnują czas studentów.

Student marnuje swój czas sam i z własnego wyboru, bo studiowanie nie jest obowiązkiem. Wiele osób rezygnuje ze studiów z tego powodu, że im program nie odpowiada, bo jest za mało nauki frameworków. Wolny wybór.

Chciałem też zwrócić uwagę, że ułożenie programu studiów, w którym każda treść byłaby przydatna każdemu studentowi w ciągu jego przyszłej pracy wymagałoby umiejętności wróżbiarskich. Jeśli ktoś tego oczekuje, powinien zamieszkać w jakiejś bajkowej krainie i zostać czeladnikiem u Baby Jagi, skoro we wróżbiarstwo wierzy. Reszcie pozostaje albo nauka podstaw informatyki na studiach (jeśli oczywiście chcą mieć tytuł/dyplom) oraz rozwój technologiczny we własnym zakresie albo bootcampy w promocyjnych cenach.

0
Oses napisał(a):
Mistrzowski Ogrodnik napisał(a):
Oses napisał(a):

Generalnie straszny mętlik i bełkot jeden mówi tak, inny inaczej. I teraz wyobraźcie niedoświadczoną i zieloną osobę, bez problemu można część takich zainteresowanych osób namówić na bootcamp.

O nie! W życiu trzeba myśleć samodzielnie i nie ma gotowych rozwiązań specjalnie dla mnie! MAAAAMOOOOO! TATOOOOO!!!! Składam reklamacje!!!!!!!!!!!

W innych branżach jest dużo bardziej wyraźne określone, kiedy potrzeba wyższego wykształcenia, certyfikatów itd. IT jest specyficzne pod tym względem w tej chwili, także takie drwiące nastawienie nie do końca jest na miejscu, bo tutaj akurat jest pewien problem.

Co jest niedookreślone niby?
Że w data science trzeba umieć elementy algebry?
Że przetważanie sygnałów w telekomunikacji?
Że w grafice komputerowej algebra?
Że w gamedev może przydać się znajomość modelowania zjawisk fizycznych?
Że klepanie CMSów dla janusza sprzedawcy wysyłkowego śrub i zaworów nie wymaga wiele wiecej niż algebra boolowska?
Co jest dla ciebie niedookreślone w IT w kwestii potrzeby zastosowań (lub jej braku) matematyki wyższej?

0
wartek01 napisał(a):
kmle napisał(a):

Dobre Polskie uczelnie nie uczą niepotrzebnych rzeczy.

Zdefiniuj "niepotrzebna rzecz". Dla jednych niepotrzebną rzeczą będzie umiejętność płynnego mówienia po angielsku, dla drugich architektura komputera, dla jeszcze innych znajomość Springa bo akurat w pracy to oni programy lutują, zamiast pisać.

Chyba źle zabrzmiało to, co napisałem. Inaczej: na mojej uczelni wszystko, czego się uczyłem:

  • przydało mi się w pracy,
  • lub potrzebne było do nauczenia się czegoś innego,
  • lub przydało by mi się w pracy, jakbym robił w innej dziedzinie.

<żart>Jedyne wyjątki, które mi przychodzą do głowy, to "dydaktyka informatyki" i "systemy ERP/SAP". Pierwsze to znak, że nie dostałeś dobrej pracy, drugie jest przeraźliwie nudne.</żart>

Błękitny Rycerz napisał(a):

Dobre Polskie uczelnie nie uczą niepotrzebnych rzeczy.

A słabe czego uczą? Program wszędzie jest bardzo zbliżony, więc to akurat śmieszny argument.

Nie wiem, czego uczą słabe. Dobre uczą samych przydatnych rzeczy - patrz górę postu. Skoro niektórzy narzekają, zakładam że istnieją uczelnie z kiepską ofertą. I niekonieczne jest wszędzie zbliżony, skoro absolwenci UWr z tego samego roku mogą realizować różny program (patrz niżej).

Zielone Drzewo napisał(a):

Politechnika Wrocławska. Prawie 20 lat programuję i 99% tego czego uczyłem się na matematyce czy fizyce nie wykrzysytałem nigdy.

Który wydział?

Wypowiadam się tylko za Uniwersytet Wrocławski. Słyszałem, że na Warszawskim jest podobnie. Każdy student wybiera sobie przedmioty sam, od pierwszego roku. Pomysł się bardzo nie podobał panom z ministerstwa i z bardzo liberalnego (7 obowiązkowych przedmiotów przez 5 lat studiów) trzeba było zrobić trochę mniej (minimum x przedmiotów z kategorii y), ale wciąż jest bardzo elastyczny.

Do tego co roku studenci głosują na przedmioty, które chcieli by widzieć za rok. Studenci chcieli elektroniki na uniwersytecie? Jest elektronika. Nawet gratis można tytuł inżyniera dostać (jeżeli kogoś on obchodzi).

Niektóre uczelnie naprawdę oferują wszystko to, co reklamują bootcampy (poza obietnicą sukcesu w kilka miesięcy).

0
kmle napisał(a):

Chyba źle zabrzmiało to, co napisałem. Inaczej: na mojej uczelni wszystko, czego się uczyłem:

  • przydało mi się w pracy,
  • lub potrzebne było do nauczenia się czegoś innego,
  • lub przydało by mi się w pracy, jakbym robił w innej dziedzinie.

Myślę, że większość narzekających ma właśnie problem z wyobrażeniem sobie sytuacji z tego trzeciego punktu.

Wypowiadam się tylko za Uniwersytet Wrocławski. Słyszałem, że na Warszawskim jest podobnie. Każdy student wybiera sobie przedmioty sam, od pierwszego roku. Pomysł się bardzo nie podobał panom z ministerstwa i z bardzo liberalnego (7 obowiązkowych przedmiotów przez 5 lat studiów) trzeba było zrobić trochę mniej (minimum x przedmiotów z kategorii y), ale wciąż jest bardzo elastyczny.

Ale i na UWr możesz trafić na zajęcia z jakimś leśnym dziadkiem, który Cię niczego nie nauczy albo niczego nie wymaga. Możesz trafić na przedmioty, które będą stratą czasu. Owszem, możesz olać taki przedmiot, a potem wybrać alternatywny w następnym semestrze, ale i tak stracisz czas.

0
Zielone Drzewo napisał(a):
kmle napisał(a):
LukeJL napisał(a):

Problem jednak w tym, że studia trwają za dużo (jak ktoś pracuje, to może nie mieć czasu na studia) i że uczą wielu niepotrzebnych rzeczy.

Dobre Polskie uczelnie nie uczą niepotrzebnych rzeczy.

Politechnika Wrocławska. Prawie 20 lat programuję i 99% tego czego uczyłem się na matematyce czy fizyce nie wykrzysytałem nigdy.
Jak dla mnie niepotrzebne rzeczy. Strata czasu.

Tez kończyłem ta polibude. Z matmy korzystałem na przedmiotach z dalszych lat i bez niej było by ciężko. Do Rej pory używam matmy do pracy zawodowej, wiec nie wiem co Ty robisz w życiu. Co do fizyki to fakt ale każdy kierunek ja ma a człowiek z wyższym wykształceniem winien jej podstawy i teorie znać.

0
wartek01 napisał(a):

Tak mnie zaciekawiło w związku z wysypem tematów.

Pracowaliście z kimś takim? Jak wrażenia? A może pracowaliście z typowymi ludźmi, którzy pewnego pięknego dnia powiedzieli sobie "zostanę programistą" i kilka miesięcy później już kodowali? :)

Może to dziwne, ale nie pytam ludzi w pracy co kończyli i kiedy :)

3

Moim zdaniem ludzie z mentalnością "po co mam się tego uczyć, przecież to mi się nigdy w życiu nie przyda" w ogóle nie zasługują na jakiekolwiek wykształcenie wyższe. A jeśli chodzili do LO, to nawet na średnie - liceum ogólnokształcące jest, jak sama nazwa wskazuje, ogólnokształcące, więc powinno wyrobić w człowieku przeświadczenie, że warto poszerzać horyzonty.

0
somekind napisał(a):
kmle napisał(a):

Wypowiadam się tylko za Uniwersytet Wrocławski. Słyszałem, że na Warszawskim jest podobnie. Każdy student wybiera sobie przedmioty sam, od pierwszego roku. Pomysł się bardzo nie podobał panom z ministerstwa i z bardzo liberalnego (7 obowiązkowych przedmiotów przez 5 lat studiów) trzeba było zrobić trochę mniej (minimum x przedmiotów z kategorii y), ale wciąż jest bardzo elastyczny.

Ale i na UWr możesz trafić na zajęcia z jakimś leśnym dziadkiem, który Cię niczego nie nauczy albo niczego nie wymaga. Możesz trafić na przedmioty, które będą stratą czasu. Owszem, możesz olać taki przedmiot, a potem wybrać alternatywny w następnym semestrze, ale i tak stracisz czas.

No właśnie takie problemy również załatwia głosowanie - już zdarzało się, że jakiś szczególnie źle poprowadzony przedmiot dostawał złe oceny od studentów i wylatywał z oferty. Za moich czasów studenci przed wyborem przedmiotów czytali recenzje z poprzednich lat na forum studenckim i dokładnie wiedzieli na co się piszą (*). Tylko nowo dodane do oferty przedmioty były niewiadomą. Leśne dziadki też były, ale oni akurat mieli stałą grupę odbiorców, którzy to lubili.

Strata czasu była zredukowana do minimum, naprawdę!

(*) - nowe roczniki się przeniosły na grupy facebookowe (osobne dla każdego roku), więc to się popsuło. Ale ostatnio widzę że zaczynają wracać do idei forum.

1

Niektórzy powiedzą, do klepania formatek, studia Ci są nie potrzebnę. Hmm, teraz patrze na formularz ryanair'a.

  1. Wybieram lot
  2. Kolega mi mówi, że on ma co innego
  3. Wybieram jeszcze raz, patrze w konsole coś się wyj*****
  4. Odświeżam jest :)

Podobno, stronkę ryanair'a robił epam, ale to tylko pogłoski

Czytam, na onecie

  1. ING, leży
    Miesiąc później mBank leży

Kiedyś takich failów nie było na produkcji. Dziś to standard. Mogę się tylko domyślać dlaczego

Ludzie, by zrozumieć, co robicie i czemu coś działa tak, a nie inaczej. To studia są potrzebne, żaden bootcamp czy inne pierdoły, nie dadzą Wam wiedzy, której potrzebujecie, ale nie wiecie że jej potrzebujecie.

0
kmle napisał(a):

No właśnie takie problemy również załatwia głosowanie - już zdarzało się, że jakiś szczególnie źle poprowadzony przedmiot dostawał złe oceny od studentów i wylatywał z oferty. Za moich czasów studenci przed wyborem przedmiotów czytali recenzje z poprzednich lat na forum studenckim i dokładnie wiedzieli na co się piszą (*).

Dokładnie wiedzieli, dlatego też co semestr był bieg do tych lepszych prowadzących, a ci, którym się nie poszczęściło trafiali do gorszych grup ćwiczeniowych. Niektóre przedmioty nie mogą wylecieć z oferty, a sensownych prowadzących na wszystkie grupy ćwiczeniowe nie starczy przecież.

Strata czasu była zredukowana do minimum, naprawdę!

Jeśli porównujesz z innymi polskimi uczelniami, to owszem.

Zakręcony Krawiec napisał(a):

Kiedyś takich failów nie było na produkcji. Dziś to standard. Mogę się tylko domyślać dlaczego

Lepiej nie myśl, wystarczy że nie trafiłeś z postem w wątek.

0
[Zakręcony Krawiec ]

Ludzie, by zrozumieć, co robicie i czemu coś działa tak, a nie inaczej. To studia są potrzebne, żaden bootcamp czy inne pierdoły, nie dadzą Wam wiedzy, której potrzebujecie, ale nie wiecie że jej potrzebujecie.

ale po co ci rachunek calkowy czy fizyka cial stalych do tego? Od tego sa ksiazki, blogi, artykuly itp. o danej tematyce a nie [CIACH!] z matematyki

1

Na studiach można ogarnąć sobie indywidualny plan studiów. Można nawet robić wybrane przedmioty z innych wydziałów albo przyspieszyć sobie program, aby mieć potem więcej czasu na pracę. Uważam, że studia są fajne, aby mieć okazję pobawić się np. fizyką, elektroniką i poczytać o rzeczach, na które nie ma czasu w dorosłym życiu. W sumie jak ktoś traktuje studia jak szkołę zawodową to może rzeczywiście kurs to lepsze rozwiązanie. W praktyce roboty jest na tyle dużo, że zawsze lepiej iść do prawdziwej pracy niż na kurs, aby po prostu zostać programistą. Szkoda czasu na staże i kursy, jak ktoś miał jakiekolwiek programowanie na studiach np. język C to już na pewno.

0

Całki są zajebiste jak się je ogarnia, wtedy ogarniasz GPU równolegle numerycznie wszystko na prawdopodobieństwie zaprogramujesz, radio sobie zbudujesz, fete ugotujesz, a także neurony zaprogramujesz nie wspominając o implementacji kwantowych algorytmów jak ktoś wytrwa.

Od razu elektronikę umiesz też bo tu wszystko jest przybliżeniem czyli całką.

A także świat gier 3d stoi otworem, nie wyobrażam sobie programować 3d bez całek, jedynie używając jakiś narzędzi.

Wszystko jest pewnym przybliżeniem rzeczywistości, a to wystarczy.

Ale nie wiem czy tego uczą na studiach, ja się sam tego uczyłem wszystkiego i polecam to zrozumieć.

Sama wyobraźnia starczy, bo w sumie geometria matematyczna to tylko kreatywność, a to wystarczy lub jak ktoś woli to arytmetycznie.
Ten pierwszy sposób wymaga zrozumienia, kombinowania, a drugi obliczeń.

6

Bez całek? Jak zwierzę ?
Ja bez całek nawet butów bym nie zawiązał. Mam kota on nie zna całek i butów nie wiąze. Gdyby nie studia w życiu bym się nie nauczył programować. Ludzie po bootcampie nie nadają sie do programowania (tak jak mój kot) tylko prawilny mgr po informatyce może to robić. To pisałem ja człowiek całka

0

Moim skromnym zdaniem brakuje zawodówek koderskiech.

Dla przykładu wystarczy krótki kurs by nauczyć się tworzyć strony i portale internetowe. HTML + CSS + React.JS i w takim Krakowie masz 10 propozycji pracy na sekundę za 10k+ brutto znając HTML + React.JS. Czy potrzebujesz do tego studiów? Nie, bo i po co? Czy możesz stworzyć stronę/portal w React/Angular mając przebyty kurs po godzinach pracy w piekarni lub w zakładzie fryzjerskim? Pewnie, że możesz. Proste zasady i reguły HTMLa, JS i Reacta / Angulara są banalne i do opanowania w krótkim czasie. Zapotrzebowanie na koderów front-endu jest gigantyczne, co pokazują widełki znacznie przewyższające zarobki back-endu, nie mówiąc o mobile - a nawet profesora "od całek" na uczelni ;). Praca w IT jest łatwa i przyjemna a rynek na chwilę obecną obchodził się z fachowcami w IT jak z jajkiem - ssanie jest gigantyczne - rynek należy do koderów.

Ale jest światełko w tunelu! Co 5 lat podwaja się liczba koderów i miejmy nadzieję, że dzięki bootcampom i ogólnemu trendowi rynek nasyci się koderami do 2020 roku, bo to zawód jak każdy inny.

Taka ciekawostka - Hadi Partovi był pierwszym inwestorem i pchał Facebooka / airbnb i Ubera. Dzisiaj pcha Code.org - bootcamp, który w perspektywie może spowodować, że liczba programistów będzie się podwajać nie co pięć a co dwa lata do momentu, aż każdy dzieciak będzie umiał kodzić, tak jak prawie każdy dzieciak potrafi wysłać e-maila.

1
dplaneta napisał(a):

Moim skromnym zdaniem brakuje zawodówek koderskiech. Wystarczy krótki kurs by nauczyć się tworzyć strony i portale internetowe.

Tak, tylko do tego wystarczy. Wymaga się jednak czegoś więcej.

HTML + CSS + React.JS i w takim Krakowie masz 10 propozycji pracy na sekundę za 10k+ brutto znając HTML + React.JS. Czy potrzebujesz do tego studiów? Nie, bo i po co? Proste zasady i reguły HTMLa, JS i Reacta / Angulara są do opanowania w krótkim czasie.
Zapotrzebowanie na koderów front-endu jest gigantyczne, co pokazują widełki dla front-endu znacznie przewyższające zarobki back-endu, nie mówiąc o mobile - a nawet profesora "od całek" na uczelni ;).

Szuka się głównie ludzi z doświadczeniem. To nie te czasy, kiedy nieskończenie skomplikowane problemy rozwiązywało się skończoną liczbą stażystów.

Co 5 lat podwaja się liczba koderów i miejmy nadzieję, że dzięki bootcampom rynek nasyci się koderami, bo to zawód jak każdy inny.

Tyle tylko że nie ma bootcampów dla analityków finansowych (nietrudna robota), aktuariuszy itp.

Hadi Partovi był pierwszym inwestorem i pchał Facebooka / airbnb i Ubera. Dzisiaj pcha Code.org - bootcamp, który w perspektywie może spowodować, że liczba programistów będzie się podwajać co dwa lata do momentu, aż każdy dzieciak będzie umiał kodzić, tak jak prawie każdy dzieciak potrafi wysłać e-mail.

Ty tak poważnie? Naprawdę porównujesz pracę programistów do umiejętności kodowania przez dzieciaki? Czy też twoja prognoza opiera się na "może padać lub nie"?

0
Zielone Drzewo napisał(a):
Błękitny Szczur napisał(a):
Zielone Drzewo napisał(a):
kmle napisał(a):
LukeJL napisał(a):

Problem jednak w tym, że studia trwają za dużo (jak ktoś pracuje, to może nie mieć czasu na studia) i że uczą wielu niepotrzebnych rzeczy.

Dobre Polskie uczelnie nie uczą niepotrzebnych rzeczy.

Politechnika Wrocławska. Prawie 20 lat programuję i 99% tego czego uczyłem się na matematyce czy fizyce nie wykrzysytałem nigdy.
Jak dla mnie niepotrzebne rzeczy. Strata czasu.

Bo unikałeś pracy gdzie by się to przydało. A takie stanowiska istnieją. To coś jak psioczyć, że skończyło się fizykę kwantową, ale 90 procent wiedzy z tej dziedziny nie przydaje się w czasie pracy jako nauczyciel fizyki w liceum. To, że ktoś pracuje poniżej kwalifikacji nie jest żadnym argumentem przeciwko programowi. Raczej rodzi pytanie po co dany osobnik w ogóle szedł na studia.

Po co ci np. rachunek całkowy w pracy programisty ? Jak nie piszesz drugiego silnika Matlaba to po co sie tego uczyć? Jak ta cała wiedza ma się do programowania?. Jak będzie mi to potrzebne to się tego nauczę, ale 99 pracy programisty nie dotyczy matematyki powyżej arytmtyki, zbiorów i ciagów.

Ej ziomeczku ale wiesz że studia informatyczne != kurs programowania?
Przykładowa definicja informatyki :

Informatyka – dyscyplina nauki zaliczana do nauk ścisłych oraz techniki zajmująca się przetwarzaniem informacji, w tym również technologiami przetwarzania informacji oraz technologiami wytwarzania systemów przetwarzających informacje. Początkowo stanowiła część matematyki, później rozwinęła się do odrębnej dyscypliny – pozostaje jednak nadal w ścisłej relacji z matematyką, która dostarcza informatyce podstaw teoretycznych.

Nie zapraszam więc do dyskusji bo nie ma o czym :)

0

serio JS to taki banalny język do opanowania ?

0

JavaScript i te jego frameworki to taka partyzantka. Tak samo te książki nowe 2017 do JavaScript, po obejrzeniu pliku z fragmentem książki zobaczyłem, że wszystkie przykłady tworzenia zmiennych są z 'var' a nie z 'const' lub 'let' zalecanym w EcmaScript 6.

0

To co dokładnie to za książki były? Na pewno z 2017?

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1