Nakreślę w skrócie swoją sytuację: pracujemy w 15 chłopa w małej firmie w mieście wojewódzkim, nie związanej z programowaniem. Ja jestem tu od początku, jako jedyny.
Z powodu szeregu błędnych decyzji i nietrafionych projektów niestety po ~12 latach na rynku zwijamy się. Wszyscy dostaliśmy wypowiedzenia, działamy do marca.
Na szczęście nie mam kredytu na karku, nie mam też rodziny na utrzymaniu, ale i tak jestem zdemolowany, nie wiem co robić, zwłaszcza że i nie jestem już najmłodszy - 33...
Dla tej roboty, jak myślałem idealnej, rzuciłem studia. W efekcie mam 12 lat doświadczenia, ale żadnego papieru że cokolwiek umiem.
W firmie oficjalnie mam na umowie informatyk, a w praktyce po prostu byłem gościem od wszystkiego. Programowałem, robiłem strony, aplikacje, ale nie wszystko mogę zaprezentować jako że to są tematy NDA itp. W gruncie rzeczy nawet nie bardzo wiem co mogę. Mam szeroką wiedzę z branży, w której działa firma, ale to wąskie pole, nie widzę ofert. Sporo się nauczyłem w kwestii programowania, ale wszystko mam wrażenie, że powierzchownie, bo skakaliśmy doraźnie z projektu na projekt. Własnych projektów brak, a teraz nawet gdybym chciał coś robić w panice, tylko by mieć coś do pochwalenia się, to nie mam do tego głowy. Przeglądając ogłoszenia to chyba nawet na juniora bym się nie nadawał, bo wielu wymagań zwyczajnie nie spełniam :(
Nigdy nie byłem na żadnej rozmowie kwalifikacyjnej, nigdy nie szukałem pracy, kompletnie nie wiem jak opanować sytuację.
Wytrzaskałem CV naprawdę efektowne, ale cóż, jeśli w środku brakuje twardych umiejętności, konkretów. Napisałem, że kumam C#, że jak puszczam commity na githuba, to aż admini githuba wstrzymują oddech z zachwytu, ale to nadal są umiejętności na poziomie pierwszego lepszego Zenka spod monopolowego.
CV poszło w parę miejsc, odzewu zero (bez zaskoczenia). Z freelancerki nie wyżyję, nie wierzę, że bym wyciągnął z tego na czynsz i rachunki w miesiącu i to jeszcze bez renomy zaczynając teraz nagle od zera. Zresztą póki co jeszcze pracuję po 8h.
Każdy dzień sprawia, że coraz mocniej wpadam w panikę, bo zwyczajnie przez te nieszczęsne 12 lat nic nie osiągnąłem, mieszkania nie mam, wynajmuję. Nie zapłacę miesiąc i idę pod most, nie mam do kogo iść, rodzice dawno się zawinęli i nie zostawili nic. Paraliżuje mnie strach.
Nawet jeśli się gdzieś zahaczę, to już sam nie wiem, czy dam radę - jak wejść w nową firmę, gdy ich kodu na oczy nie widziałem - nowi są jakoś wdrażani przez już pracujących, czy się siada i albo się umie czarować, albo wylot?
Co robić? Jakieś porady? Jakieś kroki jak uporządkować sytuację? Tylko proszę bez tych z serii "trzeba było". To, że zawaliłem parę tematów to już wiem, począwszy od tego, że trzeba było szukać póki jeszcze firma sobie radziła...
Niech inni to potraktują jako ostrzeżenie co się dzieje, jeśli nie rozgląda się zawczasu za kolejnymi etapami kariery i nagle jest się przypartym do muru.