Bycie korpoludkiem to hańba.

0

Dla wielu studentów bycie korpoludkiem i zarabianie 12 000 netto to jedyna ambicja w życiu. Dla 95% studentów kasa jest jedynym motorem do nauki programowania. Czyli ich motywacją jest wizja domu z basenem i sportowym autkiem. Niektórzy ludzie twierdzą, że na studiach można poznać ciekawych ludzi, jednak ja spotykam jedynie karierowiczów, bez pasji i ambicji na coś więcej.

Nawet nie chodzi o pasję do programowania, lecz chęć pragnienia czegoś więcej niż dobra materialne... chęć doznań, "poczucia" pasji (do czegokolwiek), podjęcia ryzyka, życia... nieliczni decydują się na podróżowanie po świecie albo prowadzenia własnej działalności... większość jest taka przeciętna. Na zasadzie - wytrzymać jakoś 8 godzin w pracy z nudnymi taskami i do domu. Tylko co to za życie ? ehh zdaje sobie sprawę, że większość tego forum to własnie takie korpoludki, wiec pewnie spotkam się z niezrozumieniem :)

2

Ja nie pracuję w korpo, ale jakbym miał do wyboru korpo albo januszerka, gdzie senior java dev zarabia 8k brutto to sorry, ale wybor jest prosty.

0
Błękitna Laguna napisał(a):

Ja nie pracuję w korpo, ale jakbym miał do wyboru korpo albo januszerka, gdzie senior java dev zarabia 8k brutto to sorry, ale wybor jest prosty.

Chyba nie zrozumiałeś przekazu... bez różnicy - korpo czy start-up
Pisząc korpoludek chodziło o człowieka dążącego w życiu do dóbr materialnych (nawet w przypadku znużenia swoją pracą).

0

co to za zycie? Calkiem wygodne. Jak masz wieksze potrzeby to praktycznie zachodnie stawki wraz z 8 godzinnym dniem pracy nie stoja na przeszkodzie, zebys skakal ze spadochronem czy gral w kapeli. Nie zawsze musi byc tak, ze pasje musisz realizowac poprzez prace. Einstein tez zapierdzielal w urzedzie patentowym na poczatku.

5

Sporo osób w trakcie studiów ma kiepską sytuację finansową więc naturalnie dążą przede wszystkim do poprawienia tego stanu. Priorytety się zmieniają kiedy taki człek poczuje się stabilnie i może ryzykować nie bojąc się o dach nad głową.
Inna sprawa, że zdecydowana większość osób, które spotkałem na studiach było zajawionych ciekawymi rzeczami i chętnie angażowało się w tematy bardziej naukowe niż rzemieślnicze. Nawet jak rzeczywistość zweryfikowała plany i poszli do korpo to i tak po godzinach robią coś swojego, niekoniecznie dającego teraz jakiekolwiek korzyści materialne ale trzymające przy życiu plany na przyszłość i marzenia o zrobieniu czegoś więcej.

18

większość jest taka przeciętna. Na zasadzie - wytrzymać jakoś 8 godzin w pracy z nudnymi taskami i do domu

A pomyślałeś może że mają pasję poza pracą? Albo rodzinę? Dla wielu ludzi praca zarobkowa jest jedynie metodą na uzyskanie środków do realizowania marzeń.

podjęcia ryzyka, życia... nieliczni decydują się na podróżowanie po świecie albo prowadzenia własnej działalności.

Jak się ma 20 lat to można sobie "podejmować ryzyko i podróżować" albo prowadzić firmę która za kilka miesięcy padnie. Ale obawiam się że jak budujesz dom i masz 3 dzieci to nagle trochę się zmienia punkt widzenia ;)

0
Krzywy Orzeł napisał(a):

co to za zycie? Calkiem wygodne. Jak masz wieksze potrzeby to praktycznie zachodnie stawki wraz z 8 godzinnym dniem pracy nie stoja na przeszkodzie, zebys skakal ze spadochronem czy gral w kapeli. Nie zawsze musi byc tak, ze pasje musisz realizowac poprzez prace. Einstein tez zapierdzielal w urzedzie patentowym na poczatku.

No właśnie - takie życie jest jedynie wygodne, ale nic więcej...
Einstein nie był korpoludkiem... ponieważ miał pasje, w której się realizował... i nie robił tego dla pieniędzy. Pracował w urzędzie 4 godziny dziennie aby móc zarobić jedynie na utrzymanie, a nie dobra doczesne. I tak na marginesie, nie trzeba mieć zarobków na poziomie programisty aby móc pozwolić sobie na wydatek jakim jest skok ze spadochronem czy zakup gitary elektrycznej.

mar-ek1 napisał(a):

Sporo osób w trakcie studiów ma kiepską sytuację finansową więc naturalnie dążą przede wszystkim do poprawienia tego stanu. Priorytety się zmieniają kiedy taki człek poczuje się stabilnie i może ryzykować nie bojąc się o dach nad głową.
Inna sprawa, że zdecydowana większość osób, które spotkałem na studiach było zajawionych ciekawymi rzeczami i chętnie angażowało się w tematy bardziej naukowe niż rzemieślnicze. Nawet jak rzeczywistość zweryfikowała plany i poszli do korpo to i tak po godzinach robią coś swojego, niekoniecznie dającego teraz jakiekolwiek korzyści materialne ale trzymające przy życiu plany na przyszłość i marzenia o zrobieniu czegoś więcej.

Myślę, że ten stan rzeczy nie wynika z kiepskiej sytuacji materialnej. Bez względu na stan portfela danego studenta -> priorytety są praktycznie identyczne. Einstain, Maria Składowska czy Bill Gates również mieli problemy finansowe, jednak to im nie przeszkodziło w realizacji swoich pasji.
Ta zajawka u studentów "ciekawymi ciekawymi" kończy się zazwyczaj na zajawce, mało kto z nich samodzielnie zdobywa wiedzę z danej dziedziny na odpowiednim poziomie aby móc się tym zajmować "na poważnie". I nie chodzi o zrealizowanie własnych marzeń (proces skończony), tylko o sam proces realizacji.

5

Ja rzuciłam korpo życie już jakiś czas temu, bo niestety nie należę do ludzi dla których pieniądz jest najwyższą wartością w życiu, więc drogie zabawki nie zrekompensują mi braku satysfakcji z pracy, przebywania z nudnymi ludźmi i męczenia się z dziwaczną korpo-polityką. I choć moje zarobki to nie liczby z wykopu, to zarabiam dostatecznie dużo żeby się utrzymać na satysfakcjonującym mnie poziomie materialnym, a moja aktualna praca mnie do tego stopnia fascynuje, że czasem w piątek wieczorem nie mogę się już doczekać poniedziałku - dla większości korpo-ludków coś takiego jest nie do pomyślenia :P

2

Ja nie wiem co zaznaczyc. Bo osobiscie absolutnie nie potrzebuje stabilizacji, ale mam rodzine i dzieci i oni potrzebuja,

5

Dla mnie hańba to praca w ZUS, urzędzie skarbowym lub NFZ

0
WhiteLightning napisał(a):

Ja nie wiem co zaznaczyc. Bo osobiscie absolutnie nie potrzebuje stabilizacji, ale mam rodzine i dzieci i oni potrzebuja,

Nawarzyłeś piwa, to musisz je teraz wypić.

0
Krwawy Ogrodnik napisał(a):

ehh zdaje sobie sprawę, że większość tego forum to własnie takie korpoludki, wiec pewnie spotkam się z niezrozumieniem :)

Doprawdy?
Korpoludki, które pracę programisty traktują jedynie jako źródło pieniędzy poza pracą nie robią nic związanego z tą dziedziną. Nie uczą się nowych technologii, nie chodzą na meetupy ani konferencje, nie prowadzą blogów, nie udzielają się na forach.

0

Będziecie się śmiali, ale dla mnie praca w korpo to od jakiegoś czasu marzenie :D Nie chodzi tu o kasę, bo przebranżowienie się będzie dla mnie finansowym skokiem wstecz (takim skokiem z saltem i przewrotem). Obecnie jeżdżę sporo po świecie i pracuję przy projektach za które niektórzy by dali sobie coś uciąć :D Ale dzięki IT będę mógł w końcu sobie kupić psa i klepać codziennie po pupie swoją dziewczynę :D też byłem zajarany programowaniem w liceum, ale ciekawość przygody zwyciężyła wtedy. Można siedzieć na tyłku i realizować pasje w wolnym czasie. A jak Cię do tego jara fakt, że po wciśnięciu F5 komputer robi co chcesz, to już w ogóle dla mnie WOW :D

6

pierw sie pragnie stabilizacji, a gdy ta juz sie znudzi to zaczyna sie pragnac doznan - kolejne szczebelki rozwoju osobniczego

zas marzenia o zarabianiu 12000 netto czy posiadanie wlasnego domu realizowane poprzez prace w korpo sa normalne. Nie macie w otoczeniu ludzi z biednych rodzin? W Polsce wbrew pozorom nawet bedac ubogim, ale zdeterminowanym, mozna sie z tej biedy wydobyc. Sa darmowe studia, stypendia...
Co dla kogos jest banalne - korpo etat, dla kogos innego moze byc przepustka do zycia, o ktorym marzyl, a ktore mogl tylko obserwowac u innych.

Wartosciowanie tutaj jest bledem. W czym lepszy jest ten, kto wybral podrozowanie od tego, ktory realizuje sen, w ktorym nie musi codziennie cierpiec glodu czy wstydzic sie wlasnego ubioru, pochodzenia. Dlaczego jedne marzenia sa lepsze od innych? First world problems...

0
somekind napisał(a):
Krwawy Ogrodnik napisał(a):

ehh zdaje sobie sprawę, że większość tego forum to własnie takie korpoludki, wiec pewnie spotkam się z niezrozumieniem :)

Doprawdy?
Korpoludki, które pracę programisty traktują jedynie jako źródło pieniędzy poza pracą nie robią nic związanego z tą dziedziną. Nie uczą się nowych technologii, nie chodzą na meetupy ani konferencje, nie prowadzą blogów, nie udzielają się na forach.

Można by to podsumować -
nie siedzą przed komputerem
nie uczą się technologii do korpo-pracy
nie trollują w internecie.

Ale tak bardziej na poważnie, nie chodzi o to co robisz po pracy... tylko jak spędzasz swoje życie ?
Chodzi o pragnienie w życiu czegoś więcej niż dobra materialne zapewnione przez monotonną 8-godzinną pracę. 90% programistów pracuje na etacie bo musi, a nie dlatego bo chcę pracować. I w pewnym sensie to dobrze, bo gdyby takie osoby nie musiały pracować to zapewne i tak by nic "wartościowego" nie robiły (generalizacja).

1

rownie dobrze mozna poweidziec ze ludzie ktorzy pasonuja sie programowanie, spedzaja na tym b duzo czasu. Siedzi taki przed komputerem i zycia nie ma ;)

1
Złoty Pomidor napisał(a):

Chodzi o pragnienie w życiu czegoś więcej niż dobra materialne zapewnione przez monotonną 8-godzinną pracę.

Przecież to są pojęcia niezależne. Są bezrobotni, którzy mają nudne życie. Są ludzie którzy pracują po 60h tygodniowo i mają ciekawe życie. Ba, wiele ciekawszych hobby wymaga dużych nakładów finansowych, przez co albo będą one niedostępne, albo wymagają właśnie siedzenia te 8h w pracy.

90% programistów pracuje na etacie bo musi, a nie dlatego bo chcę pracować. I w pewnym sensie to dobrze, bo gdyby takie osoby nie musiały pracować to zapewne i tak by nic "wartościowego" nie robiły (generalizacja).

Coś ty się tak uczepił tych programistów? Wydaje mi się że w tej grupie zawodowej jest większa grupa ludzi zadowolonych ze swojej pracy.

Swoją drogą - mam jakieś takie wrażenie że ktoś wtłoczył ci do głowy (poznaję po tych podróżach) czym jest ciekawe i interesujące życie i teraz na siłę próbujesz zainteresować tym innych.

3

Bycie korpoludkiem to hańba.

Obecnie ludzie za bardzo się przejmują zdaniem innych, w ostateczności to ty swoje życie przeżyjesz, nie inni.

5

Pracuję w korpo, bardzo dobrze mi z tym :) 8 godzin w pracy i na trening, i wyjazdy, góry, dziewczyny, życie towarzyskie. Tak to mnie satysfakcjonuje, pracuję po to by mieć na przyjemności, programowanie to dla mnie tylko praca. Zostałem programistą ze względu na kasę. Gdyby nie różnice zarobków pewnie pracowałbym w czymś związanym z robotyką lub byłbym strażakiem. Ale cóż takie czasy...

0

Możesz zostać duszpasterzem lub "kołczem". Wtedy można zmieniać życie innych. Żeby zmienić swoje, tak czy siak trzeba wziąć się do pracy :-)

2

Nawet nie chodzi o pasję do programowania, lecz chęć pragnienia czegoś więcej niż dobra materialne... chęć doznań, "poczucia" pasji (do czegokolwiek), podjęcia ryzyka, życia... nieliczni decydują się na podróżowanie po świecie albo prowadzenia własnej działalności... większość jest taka przeciętna. Na zasadzie - wytrzymać jakoś 8 godzin w pracy z nudnymi taskami i do domu. Tylko co to za życie ? ehh zdaje sobie sprawę, że większość tego forum to własnie takie korpoludki, wiec pewnie spotkam się z niezrozumieniem :)

chyba wydaje ci sie ze jestes kreatywny, alternatywny i ambitny a tymczasem sprawiasz wrazenie jak by ci sie cos nie udalo albo opcjonalnie - masz malo doswiadczenia w czymkolwiek a juz narzekasz. moze spojrz na siebie i policz swoje osiagniecia zyciowe zamiast pogardzac innymi.
pracujac w korpo z powodzeniem mozna znalezc projekty przez ktore nie bedziesz mogl zasnac bo tak beda wciagajace. zapominanie o pracy po 8h nie jest tez niczym zlym czy godnym potepienia. imo nie ma co rozwijac tematu, generalizowanie jest glupie i tyle.

0

Pytanie do tych którzy pracują w IT tylko dla hajsu -> ej wy wiecie że praca na etacie nie jest najlepszym źródłem hajsu? xD Swoją droga troche logika osób które mają swój dochód tylko z pracy na etacie troche mnie dziwi, jak dla mnie to jest opcja bardzo ryzykowna. Nagle Cie wywalają, a masz kredyt, rodzine itd. No ale nie musze wszystkiego rozumieć :)

6
katelx napisał(a):

pracujac w korpo z powodzeniem mozna znalezc projekty przez ktore nie bedziesz mogl zasnac bo tak beda wciagajace.

Potwierdzam, projekty w korpo potrafią być wciągające. Jak bagno. ;)

1

Potwierdzam, projekty w korpo potrafią być wciągające. Jak czarne dziury. Zasysają całą energię i wiecznie mało.

1
scibi92 napisał(a):

Pytanie do tych którzy pracują w IT tylko dla hajsu -> ej wy wiecie że praca na etacie nie jest najlepszym źródłem hajsu? xD

jak sobie przenanalizujesz kase vs ryzyko to jednak chyba etat nie jest taki zly.

Swoją droga troche logika osób które mają swój dochód tylko z pracy na etacie troche mnie dziwi, jak dla mnie to jest opcja bardzo ryzykowna.

jak ktos przejada 100% to moze nie jest to najmadrzejsze podejscie, ale jesli oszczedzasz 50% (co nie jest jakies trudne przy wysokiej pensji) i to inwestujesz czy chocby trzymasz na koncie to nie wiem gdzie to wielkie ryzyko i co jest mniejszym.

Nagle Cie wywalają, a masz kredyt, rodzine itd. No ale nie musze wszystkiego rozumieć :)

no tak, bo znalezienie innej pracy to w istocie trudny orzech do zgryzienia.

somekind napisał(a):

Potwierdzam, projekty w korpo potrafią być wciągające. Jak bagno. ;)

korpo projekty kojarza sie zwykle z crm/erp/innymi kobylami, ale mozna lepiej trafic, albo z niby beznadziejnego projektu zrobic cos fajnego (bo reszta nie wie o co biega/nie angazuje sie)

3
scibi92 napisał(a):

jak dla mnie to jest opcja bardzo ryzykowna. Nagle Cie wywalają, a masz kredyt, rodzine itd. No ale nie musze wszystkiego rozumieć :)

Czy Ty piszesz, że etat to opcja ryzykowna, a parę minut później polecasz grę na giełdzie i prowadzenie własnego projektu IT? :D

0

Nie, grania na giełdzie nie polecam. Polecam inwestowanie na giełdzie, to jest znacząca różnica :)

3

Kiedy czytam o potrzebie pasji w programowaniu, to myślę sobie tak:

Programowanie w większości polega na tym, że jeden koleś wpatruje się cały dzień w ekran, żeby potem inni ludzie więcej wpatrywali się w swoje ekrany. Większość tzw. nowych technologii w informatyce to w rzeczywistości nowe mody. Te które rzeczywiście coś nowego wnoszą (np. blokchain albo deep learning) mają dużą szansę okazać się szkodliwe in the long run. Tak więc człowiek kręci bat na swoją dupę. Potem się umiera. Potem ludzie ostatecznie wyniszczą Ziemię, a ostatki ludzkości zgniją pewnie w jakichś bunkrach, podłączone do wirtualnej rzeczywistości. Potem zgaśnie Słońce, ale wpierw zmieni się w czerwonego olbrzyma i pochłonie Ziemię. A potem nastąpi śmierć cieplna wszechświata.

Także joł, grunt to odpowiednia perspektywa.

Chyba wstałem dziś lewą nogą.

1

Nawiazujac do postu wyzej: czy tylko mi sie wydaje czy ludzie sa coraz bardziej defetystycznie nastawieni?

0

Coraz więcej znaków wskazuje na nadchodzące spowolnienie gospodarcze. Spadek optymizmu wśród pracowników IT to tylko wskazówka :D

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1