Żeby nie przynudzać, sytuacja wygląda tak:
Pracuję ledwo pół roku w tej firmie a już mieliśmy 4 wyjazdy "integracyjne". Integracja znaczy w piątki po pracy, z północy polski jedziemy na południe. Wracamy w niedzielę niemalże w nocy.
I może niektórych to jara, ale ja wychodzę z założenia, że daję pracodawcy swój czas i oczekuję za niego zapłatę, a taki wyjazd, który trwa ponad 50 godzin jest bezpłatny. Mam ciekawsze rzeczy do roboty, wolę rozwijać hobby czy swoje umiejętności czy po prostu nic nie robić.
"No to nie jedź".
Ha. Są obowiązkowe. Znaczy nikt ci pistoletu do głowy nie przykłada, ale jest jasno zaznaczone o co chodzi. Często na tym wyjeździe jeszcze się kończy na "Wyjmijcie laptopy, zróbcie przy okazji jeszcze szybko to, w plenerze, inna atmosfera, szybko wam pójdzie".
I nie wiem co robić, firma jest mała, kilkanaście osób, mógłbym się postawić, ale w okolicy ciężko o pracę. Ktoś też tak miał? Co zrobiliście?