Ale o jakiej stracie czasu piszesz? Przygotowujesz sobie wydruki, dzwonisz na komisariat najbliżej Ciebie (albo inny dowolnie wybrany) i się umawiasz na konkretną godzinę, a potem przez 30 minut opowiadasz co się stało, podpisujesz protokoły i tyle. Dalsza praca już jest problemem policji (nie wiem, czy oleją, czy będą w jakiś sposób namierzać nadawcę, szukać serwera pocztowego, ustalać IP itp.). Dla Ciebie w każdym razie sprawa się kończy. Potem na 98% dostaniesz pismo o umorzeniu sprawy. A jeśli jakimś cudem kolesia namierzą, to mogą Cię wzywać na świadka - ale raczej mało to prawdopodobne.
Nie traktuj tego jako straty czasu, ale raczej w charakterze przygody ;) W ten sam sposób sam ładne kilka lat temu byłem przewodniczącym komisji w jakichś wyborach. Stówka, którą dali za cały dzień (od godz. 5 do 23) była śmieszna, nie chodziło o kasę, ale jakieś nowe doświadczenie. Obcowanie z polską Policją także lepiej traktować w kategorii "ciekawych" doświadczeń :D